Ego jest psychologicznym mechanizmem obronnym. Nie jest niczym złym; jest pewną funkcją naszej psyche, która znajduje się w procesie inkubacji w nieświadomych wzorcach.
Każdy z nas jest wieczną Iskrą Świadomości, lecz to co sprawia, że możemy doświadczać ciężaru identyfikacji z niezdrowym ego, jest w dużym stopniu brak świadomej komunikacji.
Przykładowo, jako wrażliwa istota możemy w danym momencie odczuwać zdrową, wewnętrzną potrzebę regeneracji i wycofania, aby nasz często rozdrażniony i pobudzony system nerwowy powrócił do swojego głębszego stanu rozluźnienia i harmonii. Możemy czuć się w miarę ok, lecz pewna intuicja w nas mówi, że z obecnego miejsca nie jesteśmy w pełni gotowi na spotkanie z każdą możliwą sytuacją, w pełnej otwartości. Potrzebujemy chwili oddechu w ten, czy inny sposób — czy jest to samotny spacer, chwila medytacji, gorąca czekolada z dobrym filmem, albo angażacja w spontaniczny, twórczy projekt — o cokolwiek woła w danej chwili Twój głębszy impuls potrzeby żywego odpoczynku. Załóżmy, że posiadasz w sobie tę zdrową potrzebę, lecz ktoś bardzo nalega, abyś poświęcił tej osobie całą swoją uwagę i spędził z nią całe popołudnie, kiedy autentycznie nie czujesz w tej chwili najmniejszej iskry ekscytacji, aby się w to angażować. Załóżmy, że odczuwasz na sobie rosnące poczucie obligacji, wraz z niesłabnącym naleganiem z jej strony. Życie w Tobie mówi jasno “nie”, podczas gdy głos poczucia obowiązku zaczyna rozważać spotkanie z tą osobą. Załóżmy, że mu ulegasz, czując się w środku jakbyś zdradzał własne życie. Odczuwasz poirytowanie. I naturalnie, kiedy spotykasz się z tą osobą, czujesz się zamknięty i na poziomie żywej autentyczności, którą wówczas chowasz — jesteś zwyczajnie zły. Zakładasz na siebie płaszcz wyobrażonej powinności. Głos ego, które należy do całego zestawu uwarunkowań, jest tutaj głosem tej “powinności”, która próbuje chronić Cię przed.. Czym… ?
Być może fundamentalnie przed konfrontacją z własnymi założeniami, których nie chce kwestionować, które w tym wypadku mówią, że powinniśmy być “dobrzy”, nawet kosztem własnych potrzeb.
To, co jest w tej sytuacji “zabawne” (powiedzmy) to to, że możemy dyskutować wewnętrznie ze sobą, oceniając własne, autentyczne impulsy jako podszepty ego. Możemy myśleć, że głosem ego jest odmówienie komuś, a sercem — poświęcanie siebie dla innych. Co jednak ma wówczas miejsce? Wzbiera w nas pogłębiająca się niechęć, która prędzej czy później musi wyjść na powierzchnię, wyrażając się najczęściej w niezbyt elegancki i świadomy sposób. W efekcie tłumiąc swój zdrowy impuls myśląc, że jest nieodpowiedni i “egotyczny”, będziemy siebie dodatkowo karać za przykre słowa, które w końcu wypowiedzieliśmy w złości do tej osoby, pogłębiając dodatkowo swój brak zaufania do siebie. Możemy potem jak na ironię za wszystko przepraszać. Brzmi znajomo?
To tylko jeden przykład.
Tkwimy we wzorcach ego nie dlatego, że jesteśmy w ego, lecz dlatego, że nie pozwalamy sobie na jasne, szczere i autentyczne wyrażenie tego, co jest w nas żywe. Myślimy, że nie mamy do tego prawa, że nie możemy tak zwyczajnie komunikować tego, co na prawdę jest w nas obecne. Tylko widzisz — Ty i tak to zrobisz. I tak wyrazisz prawdę — prędzej czy później. Jednak jeśli chowasz prawdę, zakładając wówczas na siebie płaszcz ego, to nie wyrazisz jej świadomie. Wykrzyczysz ją, wypłaczesz ją, lecz nie wyrazisz jako dojrzała, samoświadoma istota. I wówczas czujesz się jak ofiara samego siebie. Jakby coś było z tobą “nie tak”, jakby Twoje autentyczne, zdrowe impulsy były czymś złym.
Dlatego jedną z najwyższych i najbardziej zaawansowanych praktyk duchowych wcielonej świadomości jest szczerość. Szczerość. Mówienie prawdy. Wyrażanie tego, co jest autentyczne. Nawet pomimo obecnych obaw przed tym, w jaki sposób prawda może zostać przyjęta.
Odwaga do szczerości jest jedną z najwyższych cnot serca.
Prawda, jeśli na prawdę dotykamy prawdy, może zawsze zostać wyrażona w dyplomatyczny sposób, z klasą. Zawsze. Nigdy nie musimy sięgać po siarczyste słowa. Tak na prawdę kiedy to robimy, wówczas podświadomie mówimy do siebie, że nie możemy sobie na nią pozwolić, że musimy o nią walczyć. Nie. Nie musisz walczyć o to, żebyś był wysłuchany. Istotne jest TYLKO to, że Ty sam komunikujesz własną autentyczność. Jeśli nalegasz na pewien rezultat Twoich słów, to nadal wychodzisz z miejsca współzależności. Liczy się tylko to, że Ty sam słyszysz głos prawdy wydobywający się z Ciebie. Nawet jeśli czyjaś odpowiedź może być raniąca i przykra, to cała wymiana zdań wydarza się w poczuciu głębokiej wolności i otwartości serca, która zwraca Ci niezwykle głębokie poczucie wewnętrznego szacunku zarówno do Ciebie, jak i dla serca drugiej osoby (co jest już nieco wyższym poziomem hardkorowej świadomości, lecz jest jak najbardziej możliwy).
Nie jesteśmy tutaj po to, żeby cierpieć z powodu naszej autentyczności. Jesteśmy tutaj, aby jaśnieć jako klarowny, przejrzysty i śmiały wyraz prawdy, jako płomień świadomości dekonstruujący zarówno naszą własną, niewidzialną klatkę ego, jak i równie niewidzialne mury ego, za którymi chowają się inni.
Zasługujesz na własny głos.
Zasługujesz na wolność, której jesteś głosem.
Jesteś wolnością. Jesteś.
I aby jej doświadczać, mówisz prawdę.
I aby zacząć mówić prawdę, najpierw okazujesz sobie wewnętrzne pozwolenie, aby przyznać się do niej sam przed sobą. Nie udawaj nikogo doskonałego. Bądź taki, jaki jesteś. Mów to, czym jesteś.
Nie ma w Tobie ani cienia czegoś, co byłoby wyłączone z nawiasu świadomości — najwyższej Perfekcji. Tak się jedynie wydaje, kiedy nie pozwalasz dojść sobie do głosu.
W prawdzie, jest tylko Serce.
I Tym jesteś.
Psst
[ photo credit: LORENZO GIORDANO ]