„Kim jest ten, który działa? Kim jest ten który widzi tego który działa?”
Co czujesz w ciele kiedy zadajesz sobie takie pytania? Jak się czujesz pytając siebie o to?
Być może zanim postawimy sobie takie monumentalne pytania, warto zacząć od zapytania siebie: „co próbuję osiągnąć poprzez zadawanie takich pytań?”
Jeśli czujemy w sobie jakiś brak, to mając w sobie oczekiwanie na jakąś jasność i ulgę, którą wyobrażamy sobie że odpowiedź może nam ją objawić, to przez cały czas pozostajemy na poziomie mentalnych zabaw ze sobą w ciu ciu babkę. Jeśli czujemy że czegoś nam brakuje, to aby odkryć cokolwiek znaczącego musimy najpierw zapytać siebie: „czego mi na prawdę potrzeba?”.
Pytanie to jest zaproszeniem do bycia szczerym ze sobą samym. Jeśli nie zaczniemy od szczerości, to każde pytanie jakie sobie postawimy będzie sprawiać, że będziemy się czuć opuszczeni. Bez szczerości ze sobą, każdy impuls do pierwotnie pięknej chęci odkrycia głębszej duchowej rzeczywistości, zamieni się w uczucie sfrustrowania i niechęci.
Szukamy zawsze tego samego. Nawet jeśli chcemy doświadczyć nieskończonego horyzontu naszej otwartej świadomości, to pod tym pragnieniem kryje się uczucie chęci bycia zaakceptowanym i dostrzeżonym i otulonym. Szukamy jedności z życiem. Szukamy łona, które opuściliśmy w naszych wyuczonych wyobrażeniach, stawiając granicę pomiędzy sobą, a życiem.
Stawiając sobie takie poważne pytania, oczekujemy że poczujemy na powrót to znajome uczucie połączenia. Tymczasem, kiedy w pierwszej kolejności nie będziemy szczerzy ze sobą i nie zapytamy siebie samych czego nam potrzeba tak na prawdę w tym momencie, będziemy jedynie wzmacniać w sobie to uczucie oddzielenia.
Pamiętam siebie samego kilka lat temu wstecz, kiedy pojawiałem się na satsangach. Miałem lodowane dłonie, sine do fioletu. Poruszałem się mając w sobie to przekonanie, że coś jest ze mną nie tak, że muszę się wznieść ponad siebie, przekroczyć siebie, być jedynie czystym postrzeganiem, żeby być „ok”, być oświecony. Myślałem że istnieje coś we mnie, co stoi na przeszkodzie mojej autentyczności, mojej najgłębszej prawdy. Wierząc w to, mówiąc do siebie coś takiego, sprawiałem że życie wycofywało się z mojego ciała, krew nie krążyła we mnie z pełnym życiem. Odmawiałem sobie samemu ciepła.
Kiedy w pierwszej kolejności nie zaadresujemy faktycznej i rzeczywistej potrzeby obecnej w nas, to próbując poczuć się lepiej, szukamy wakacji od naszego chłodu uciekając od siebie poprzez zadawanie sobie takich wielkich pytań.
Co jeśli ciepło naszej uwagi JEST odpowiedzią? Co jeśli jest kluczem do bram głębszego duchowego zrozumienia i wglądu? Co jeśli to co próbujemy przekroczyć, jest właśnie tym co skrywa w sobie prawdziwy sekret szczęścia i spełnienia?
To jest zaproszenie do odczuwania. Do szczerości. Do pełnej szczerości ponad naukami którym zaufaliśmy. One wszystkie nie będą w stanie nam niczego zaoferować i niczego dzięki nim nie odkryjemy, do momentu kiedy nie damy sobie tego czego nam potrzeba w pierwszej kolejności.
Ty. Po prostu Ty. Ufaj sobie. Troszcz się o siebie. To jest prawdziwa duchowość.