Samotność jest jednym z imion spełnienia.
I jeśli takie stwierdzenie brzmi chłodno, albo smutnie, to jest to jedynie oznaką tego, że jeszcze nie poznaliśmy czym jest prawdziwa samotność.
Prawdziwa samotność nie dotyczy sytuacji i innych ludzi. Ostatecznie nie ma znaczenia czy w dosłownym sensie jesteśmy samotni, czy otaczają nas inni. Dlatego mówiąc o tak przenikliwej intymności ze sobą, która towarzyszy nam cały czas – bez względu na to czy jest obok nas czyjaś obecność, czy nie – możemy dostrzec że jest to Samotność inherentna dla naszej istoty. To jest nasza wieczna samotność.
Każdy z nas na swój własny sposób mierzy się z tą prawdą, patrząc jej w oczy, albo w przeróżny sposób starając się przed nią uciec. I albo spoglądamy otwarcie i bezpośrednio w samą otchłań naszej samotności, która spogląda jednocześnie na nas – bo nią jesteśmy – albo w przerażeniu i poczuciu ogromnej pustki robimy wszystko, aby wypełnić ją czymkolwiek, nie mogąc znieść tej konfrontacji. Boimy się pustki, bo przeraża nas prawda o tym, że wszystko co o sobie myślimy, każdy nawyk myślenia o sobie, każdy worek przekonań który niesiemy na ramieniu, każda twarz do której przywykliśmy, jest jedynie dymem snującym się wokół naszego Istnienia – bezforemnej, przestrzennej, pustej Duszy, samego Oka Świadomości którym jesteśmy.
Cały bagaż i zbiór nawyków myślenia o sobie rozbija się o skaliste wybrzeże naszego istnienia, kiedy konfrontujemy się z prawdą pustej natury wszystkiego. Dla tej części nas, która w tym spotkaniu jest zmuszona do poddania swoich roszczeń, rozpływając się w pustkę i powracając do Serca – cały proces wydaje się być umieraniem. Ego interpretuje to jako własną śmierć, walcząc o przetrwanie w próbach rozproszenia naszej uwagi w każdy możliwy sposób. Walczące ego to doświadczenie depresji. Z punktu widzenia umierającego ego samotność postrzegana jest jako najwyższe zagrożenie. Bo samotność o której teraz piszę jest naszym Sercem, które jest otwarte i jako naga otwartość – nie nosi na sobie żadnych tożsamości. Serce naszego Istnienia jest Pustką, do której rozpływają się na powrót wszystkie wyobrażone tożsamości.
Dlatego kiedy żyjemy obleczeni w kokon ego – nigdy nie jesteśmy zupełnie samotni. Zawsze porównujemy się z kimś, zawsze obawiamy się czyjejś oceny, zawsze żyjemy w nadziejach na zabłyśnięcie przy innych, zawsze kogoś obwiniamy, i zawsze tworzymy sobie idoli, nawet jeśli świadomie się do tego nie przyznajemy. Dlatego zajmujemy się stale obrazem siebie w świecie obrazów innych ludzi. Nasze serce jest pozbawione takich percepcji, widząc siebie jako serce, oraz innych jako serce, które nie jest tożsamością, ale rzeczywistością prawdy tego czym jesteśmy. Nie jesteśmy “kimś”. Jesteśmy Sercem Świadomości.
Dlatego jedynie Serce potrafi być samotne.
I jedynie serce jest otwarte na prawdziwą intymność z drugą osobą. I wówczas to co rozkwita z tego spotkania intymności to samotność, którą możemy dzielić razem. Tylko jako samotność możemy prawdziwie kochać. I tylko jako samotność możemy się prawdziwie oddać i zaangażować w związek, który opiera się na szczerości i nagiej otwartości naszych serc, które nie chowają swojej promienności za maskami żadnych tożsamości.
Kiedy stale uciekamy przed prawdą naszej samotności, nasze życie jest zawsze niezaspokojonym głodem, którego nic nie jest w stanie prawdziwie usatysfakcjonować. Z punktu widzenia umierającego ego pustka samotności jest deficytem, który należy czymś wypełnić. Lecz wszystkie próby ego, które poszukuje nowych rzeczy, nowych sytuacji, nowych relacji zaogniają jedynie desperację i poczucie braku. Ego w swojej bezsilności mierzy się w końcu z kryzysem własnych, wiecznie niespełnionych żądań, w negacji życia. Tym jest doświadczenie depresji. I tu, gdzie umierająca tożsamość widzi największą możliwą klęskę – serce przeczuwa nadejście zbliżającej się wiosny, która powoli budzi się do życia po długim, zimowym śnie.
Kiedy widzimy nasz własny, głęboki smutek i dojmujące poczucie beznadziei które nie widzi w niczym sensu, jako doświadczenie procesu rozpływającego się ciężaru naszych fałszywych wyobrażeń i nieaktualnych percepcji – mamy możliwość zobaczenia w depresji budzącej się nadziei na nowo rozkwitającego w nas kwiatu naszego serca.
Nie musimy wówczas walczyć z ciężkimi uczuciami, myśląc że są dowodem na to, że coś jest nie w porządku, ale zamiast tego jesteśmy ciepłem wyrozumiałości i cierpliwości dla nich. W ten sposób pozwalamy, aby ciężkie śniegi zimowego snu inkubacji w ego topniały w swoim własnym czasie pod ciepłymi promieniami słońca naszej kochającej uwagi.
Dlatego zaproszeniem dzisiejszych słów jest wyrozumiałość, empatia, i cierpliwość w obliczu każdej depresyjnej chwili, w której coś w nas umiera, odsłaniając źródło naszej wiecznej radości, która bije nieprzebranie z naszej Duszy. Kiedy jest czas na smutek, to jest również czas na radość. I kiedy smutek nie jest naszym wrogiem, ale widziany jest jako nasz sprzymierzeńca i wyzwoliciel – możemy odnaleźć w ten sposób bezpieczeństwo i pocieszenie nawet w obliczu trudności.
Samotność nie jest brakiem miłości. Jest jej Źródłem.
Samotność nie jest chłodną otchłanią. Jest naturą Twojego bezforemnego Ducha.
Samotność nie jest separacją i izolacją. Jest możliwością najgłębszej intymności.
Samotność jest spełnieniem, którego nie odnajdziesz w niczym, i w nikim. Samotność jest Twoim sercem, które nigdy nie czuje się osamotnione, ale jest pełnią Boskiej Łaski.