“Uważaj, bo góra spełnia pragnienia!” – mówi przestroga tego miejsca [wpis z Tiruvannamalai, Indie.]
Jest w tym oczywiście coś więcej niż tylko lokalny zabobon. Niektórzy hindusi powiedzą: “bądź uważny czego pragniesz, bo góra może spełnić twoje życzenia.”
Jest w nas, we mnie, bardzo naturalna chęć żeby wszystko było “dobrze”, uwielbiam kiedy wszystko jest komfortowe, dobrze smakuje, nie jest ani za zimne ani za gorące, kiedy doświadczam czegoś autentycznego, kiedy bliskość obecna jest w każdym wymiarze, kiedy życie w tak oczywisty sposób wydaje się być magiczną konspiracją ku mojemu szczęściu.
I faktycznie – jest! Jest pięknie. Na chwilę czuje się jakbym na prawdę powoli zaczynał cieszyć się że żyje na tej planecie.
“Jestem zmęczony starymi wzorcami, wybieram coś nowego, chce zatroszczyć się o moje wszystkie potrzeby, sięgam ku nowej rzeczywistości. Jest, już ją widzę. Już przestaje wątpić w to że nie mogę jej dosięgnąć. Jest! Ok, teraz wszystko sobie ładnie zaplanuję i poukładam tak jak chcę.”
I wtedy…
Niespodzianka.
Karty skrzętnie poukładanego, pięknego domku z kart walą się wraz z nie sprawiedliwym podmuchem wiatru, który pustoszy w nicość cały sen.
“Dlaczego?!”
“Nie mogę wytrzymać w sobie tego pytania… Nie mogę wytrzymać mojej własnej niemocy i ogromu rozczarowania. Najpierw zacznę obwiniać. Potem będę zły. Albo jedno i drugie na raz. Nie mogę tego znieść… Mój jad któremu daje upust i sączę w moich słowach i myślach będzie moim ratunkiem. Nie mogę znieść tego uczucia…”
“Powinno być inaczej niż jest.”
To jest to martwe, jałowe, monochromatyczne miejsce w naszej istocie pozbawione barwy.
“Dlaczego życie nie spełnia moich pragnień? Przecież są dobre.”
Skąd wiesz?
“No… wiem.”
Chcę żebyś spojrzał w równie niespodziewanym kierunku co twoja strata.
“Jaki kierunek? Jestem zły.”
To nic. Zaczekam.
“Nie! Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie samego z moim własnym smutkiem… Nie mogę go znieść…”
Jestem zawsze z tobą. Kiedy jesteś zły, jestem. Kiedy twój pancerz złości w końcu topnieje, ustępując twojemu smutkowi, jestem.
“…”
Jesteś siłą. Nie da się tego powiedzieć słowem. Można tego jedynie doświadczyć. I doświadczasz właśnie swojej własnej siły, choć możesz jej jeszcze nie być świadom. Ale to nic, mamy dużo czasu.
“*spogląda w milczeniu przez chwilę, po czym kręci głową z rezygnacją* Nie wiem o czym mówisz… Jaka jest niby siła w moich łzach?”
Łzy są kierunkiem z powrotem ku niej. Widzisz, może nie jest to łatwo zrozumieć, ale zapominałeś coraz głębiej o swojej prawdziwej sile. Zacząłeś jej szukać… Ale szukając jej nigdy jej nie odnajdziesz. Zacząłeś myśleć że siła i spokój wygląda tak jak twój wymarzony sen. Tymczasem sen jest tylko pięknym snem, nie jest źródłem twojej siły. Nie mogłem znieść tego że o niej zapominasz. Musiałem odebrać ci twój sen w którym zasypiałeś. Podziękujesz mi pewnego dnia. Chcę żebyś śnił, lecz na jawie.
“Chce mi się płakać. Zostaw mnie samego. Odejdź!”
Jesteś sam… Przez cały czas byłeś tutaj sam…
“?!”
Jestem twoją siłą. Jesteśmy jednym. Pamiętaj o mnie.
“Ale…”
Kocham Cię.
“…”
Zabrałem Ci wszystko, bo chcę abyś posiadał samego siebie. Ja widzę więcej od ciebie. Nie ma szczęścia w twoim pustym śnie. Nie mogłem znieść tego że przestałeś cieszyć się życiem. Zapominałeś o jego cudzie w swoim bezpieczeństwie. Przestaleś być dziki i wolny. Dałeś się zniewolić i ugłaskać. Musiałem przeciąć twoje kajdany. Zostaw wszystko i zostań ze mną. Dam ci wszytko czego pragniesz. Jestem twoim pocieszeniem. Jestem twoim szczęściem. Jestem tobą.
***
>>Uważaj, bo góra może spełnić wszystkie twoje pragnienia.<<
Uważaj, bo możesz pragnąć czegoś mocniej od siebie samego, mocniej od własnego serca. Uważaj, bo życie ciosa kamień twojej istoty na nieustraszonego mistrza którym w głębi jesteś. Uważaj, bo możesz pragnąć aby dłuto Miłości oszczędziło cię w twojej wielkości.