Tak powszechnym nawykiem myślenia o duchowości i tajemnicach egzystencji jest wyobrażenie sugerujące, że głębsza prawda musi być zamknięta w jakiejś skomplikowanej i mistycznie mglistej, niejasnej formule.
Tak często i tak wielu z nas myśli, że odkrycie głębszej komunii z życiem, spełnienia, i realizacji własnej natury musi być czymś niemal niemożliwym, trudnym i żmudnym procesem.
Tymczasem właśnie takie mosiężne założenie jest dokładnie tym co sprawia, że sami stwarzamy dystans pomiędzy mądrością naszej wrodzonej intuicji, a tym w jaki sposób siebie doświadczamy.
Po co ten wstęp? Właśnie dlatego, że prostota z jaką napiszę za moment o ego może wydać się zbyt prosta i przejrzysta, aby uznać ją za prawdę. Jak na ironię jednym z mechanizmów ego jest przesadne komplikowanie wszystkiego właśnie po to, aby zachować iluzję własnej rzeczywistości przy życiu. Prostota jest tym, co roztapia ego od środka na powrót do harmonii naszej natury, którą jest zwyczajne dobro żywego spokoju, w jedności z naszym Duchem.
Jakiś czas temu wyraziłem się o ego jako o Egzystencjalnym Głodzie Obecności, mówiąc o ego jako potrzebie miłości. Kiedy usłyszałem w sobie głos, który zamiast obecności powiedział “oddech” — zaintrygowałem się tym wglądem do tego stopnia, że dzielę się nim teraz z Tobą.
Odstawmy na bok psychologiczne i duchowe zrozumienie ego na bok i spójrzmy na zwyczajność naszej fizjologii i mądrości ciała.
Wyrażając się najprościej — każda percepcja ego stwarza pogłębiający się niepokój w ciele. Kiedy ciało nie znajduje się w naturalnym stanie relaksacji (co ani trochę nie kłóci się z aktywnością i dynamiką), zawsze, za każdym razem koresponduje to z płytkim, nierytmicznym, niespokojnym oddechem.
Każda percepcja ego i cały system przekonań budujący strukturę ego opiera się na tym jednym, fundamentalnym przekonaniu — “jestem oddzielny od egzystencji i nie ufam życiu.”
Nie zawsze jest to takie oczywiste, ale kiedy patrzymy na wszystko poprzez soczewkę ego, życie jest ciągłą walką o przetrwanie. Walką o utrzymanie własnego wizerunku — pozytywnego, albo negatywnego, bo ego karmi się również poczuciem bycia gorszym od innych.
Ego jest innymi słowy percepcją wyobrażonego zagrożenia.
Nasze ciało nie odróżnia rzeczywistych bodźców od wiary w nasze myśli. To dlatego dziecko może doświadczać rzeczywistego uczucia strachu kiedy wierzy, że w szafie czai się na nie obleśny, oślizgły potwór. Dlatego dla ciała wyobrażone zagrożenie jest równie rzeczywiste.
I oczywiście, kiedy nasz system rejestruje zagrożenie, koresponduje to z hormonalną odpowiedzią wydzielanej adrenaliny, ciało się spina jak do ataku albo ucieczki, a nasz oddech przyspiesza i staje się chaotyczny.
Dlatego jedną z największych duchowych praktyk jest absolutna zwyczajność swobodnego, pogłębionego oddechu, albo nawet jedynie sama świadomość oddechu. Dłuższa praktyka świadomego oddechu na co dzień, podczas najzwyklejszych czynności jest tym co skutecznie rozluźnia nasz system nerwowy i kładzie do spoczynku ego, które jest stanem podenerwowania i niepokoju.
Jednak tak wielu z nas może być nieco podejrzliwym w tym miejscu myśląc, że jest to zbyt proste. Tak często wybieramy gorące dyskusje, najróżniejsze praktyki, mordercze próby “przejrzenia” naszego umysłu, różne formuły duchowego zrozumienia, albo sposoby odżywiania jako sposób na odnalezienie głębszego spokoju i poczucia pełni.
“To nie może być takie proste!”
Myślimy tak, bo nasze ego obawia się, że cierpienie jakiego doświadczyliśmy jest absolutnie niewspółmierne do całkowitej prostoty oddechu. Ego nie czuje się docenione w takim podejściu. “Jeśli tak mocno się nacierpiałem, to droga ku wyzwoleniu musi uszanować rozmiar mojego cierpienia, poprzez żmudne praktyki i poszukiwania! Muszę zrobić coś wielkiego, aby pokazać sobie że zasługuję na odpoczynek, bo nie czuję się go godzien.”
To dosyć zagadkowe, ale jak często kiedy rozluźniałeś się głębiej, na przykład podczas masażu albo wizycie w spa, w pewnym momencie poczułeś dziwne, niewyjaśnione ukłucie poczucia winy.. ? To jest tak, jakby dotknąć jakiejś dziwnej granicy przyjemności, która dla jakiejś części nas wydaje się być niebezpieczna do przekroczenia.
Podobny mechanizm może uaktywniać się podczas słodyczy dłuższej serii oddechów. W pewnym momencie możemy poczuć się dziwnie z tym, aby oddychać dłużej. Wraz z pojawieniem się tego ukłucia niewyjaśnionej dziwności, pierwszym podświadomym nawykiem jest uznanie, że to bez sensu i zajęcie się czymś “pożyteczniejszym” i “wartościowszym”.
I właśnie to doświadczenie jest niezwykle czułym punktem zasługującym na naszą troskliwą uwagę. Ego przeczuwając swoją dezintegrację i integrację ku naszemu naturalnemu stanu rozluźnienia i pogłębionego oddechu, boi się rozluźnić swój uścisk na naszej istocie. Dlatego mówimy do tej części nas, która ma takie wyobrażenie, myśląc że właśnie umiera:
“Doceniam twoją troskę, ale od dzisiaj nie musisz już dłużej chronić mnie przed życiem z otwartym sercem. W sercu jestem siłą. W sercu jestem dojrzałością mojego Ducha. W sercu jestem bezpieczeństwem. Nadal posiadasz swoje miejsce i rolę, lecz zamiast bronić mnie przed własną, nagą niewinnością i spontanicznością jakby była zagrożeniem w tym świecie — odpoczywasz jako jej strażnik. Dziękuję Ci i choć może dziwnie to zabrzmi – kocham Cię.”
wdech
wydech
wdech
wydech
Powoli, z czasem, systematycznie zmieniamy treść naszego podświadomego umysłu ucząc nas na nowo, że rozluźnienie jest bezpieczne, życie z otwartym sercem jest bezpieczne. Dorastając w tym świecie, w tym społeczeństwie, jesteśmy szkoleni do tego, aby kojarzyć rozluźnienie ze słabością i wystawianiem się na potencjalny atak. I choć nasze życie nie przypomina już ani trochę prehistorycznych realiów rzeczywistego zagrożenia ze strony dzikich zwierząt i warunków klimatycznych, to poziom świadomości Cro-Magnon a współczesnego człowieka fundamentalnie nie różni się aż tak mocno. Nadal żyjemy w podobnej mentalności stałej czujności, nawet jeśli dzisiaj w większości miejsc na tej planecie nie spotykamy już rzeczywistego zagrożenia. Zamiast głodnych wilków mamy w sobie głodne poczucie stałej nieadekwatności, i walki o zachowanie pozorów swojego “prestiżu”.
Kto by pomyślał że kolejnym, ewolucyjnym skokiem ku nowej świadomości ludzkości jest coś tak prostego jak głębszy, świadomy oddech?
Kto by pomyślał że ten, kto odważy się oddychać głębiej od własnych zmartwień staje się pionierem nowej świadomości na tej planecie?
Stać Cię na to. Jeśli w każdej chwili możesz pozwolić sobie na oddech, to w rzeczywistości stoisz na uprzywilejowanej pozycji możliwości duchowej ewolucji i jesteś nieskończenie bogaty. Ostatecznie to nie to, czego doświadczasz jest Twoim szczęściem, ale to w jaki sposób odnosisz się do swojego doświadczenia. Kiedy Twój oddech jest spokojny, równomierny, swobodny, niewymuszony i głęboki — otwierasz się na Spełnienie, które nie jest zależne od niczego. Otwierasz się na głębię własnej Istoty. I w tym, z czasem — otwierasz się na Miłość, która jest Twoją naturą. Nie jesteś wówczas kimś, kto szuka jej bez skutku we wszystkim, ale spoczywasz w jedności z jej Źródłem, którym jesteś u samego, wiecznego rdzenia Twojej Istoty.
wdech
wydech
wdech
wydech
“Nie, już wystarczy.”
Keep going.
“No nie wiem. To wszystko ma sens, ale czuję się tak jakbym nie zmierzał donikąd.”
Bardzo dobrze. Dobry kierunek. Keep going.
“Ach… Ale mam takie uczucie jakbym musiał się trochę do tego zmuszać.”
Tylko dlatego, że przywykłeś oddychać inaczej. To normalne uczucie, kiedy wykraczasz poza granice własnych przyzwyczajeń.
“Ale skąd mogę wiedzieć czy to na prawdę mi pomoże?”
Nie dowiesz się nigdy, jeśli nie spróbujesz.
“Brzmi fajnie, ale po dwóch dniach o tym zapomniałem.”
I czułeś się lepiej, kiedy tego nie robiłeś?
“Mmm. No nie.”
wdech
wydech
wdech
wydech
wdech
wydech
Bóg jest zawsze prostszy niż możemy o nim pomyśleć.
[ background pic by John Franzen, girl sketch by uknown ]