Ego to nic innego jak niezaspokojona potrzeba miłości.
Jeśli spoglądamy na Egzystencjalny Głód Obecności, którym w esencji jest EGO, jako coś czego należy się pozbyć/przejrzeć/wznieść się ponad/odrzucić, a nawet – unicestwić, to wówczas zaogniamy jedynie nasze wewnętrzne poczucie oddzielenia.
Jestem tutaj, aby o tym przypomnieć. Nie mam poczucia misji, a jedynie chęć podzielenia się tym, co działa. Życie samo pokazało mi to swoimi doświadczeniami. Nikogo nie namawiam do tego, żeby się ze mną zgadzał. Wręcz przeciwnie – sugeruję zdrowy dystans i krytyczne spojrzenie 🙂
Ja jedynie jestem tutaj i cieszę się własnym odkrywaniem.
Ego, innymi słowy, jest tą częścią nas która jeszcze nie poczuła się bezpiecznie i komfortowo, aby dojrzeć ze swojego dziecięcego etapu rozwoju do dojrzałości naszej duszy. Ego jest efektem tego, że jakaś część naszej niewinności na jakimś etapie rozwoju nie otrzymała wsparcia i miłości, której potrzebuje. Dlatego możemy wiekiem być dojrzali, jednak emocjonalnie pozostawać w pewnych aspektach niedojrzali jak małe dzieci.
Wielu z nas wkraczając w “dorosłość” ma w sobie zamglone, albo nawet bardziej świadome uczucie, że nie czując się całością; czymś kompletnym i samowystarczalnym emocjonalnie i duchowo, musi siebie na nowo “odnaleźć”. Zaczynamy interesować się wówczas szeroko pojętą duchowością, psychologią, a nawet filozofią.
W rzeczywistości nasze poszukiwania sprowadzają się do poszukiwań ostatecznego, boskiego rodzica, albo Boskiej Miłości. Możemy to nazwać poszukiwaniem oświecenia, ale to niczego nie zmienia. Oświecenie jest odkryciem Pełni własnej Istoty, która jest emocjonalną niezależnością. Dlatego ostatecznie poszukujemy miłości, która umożliwi nam to, aby wszystkie części nas mogły dojrzeć do prawdziwej, duchowej dojrzałości. Szukamy rodzica, którym jest nasza własna istota.
Ego jest Egzystencjalnym Głodem Obecności. Jest uczuciem głodu i niedostatku obecności serca. Czując że nie jest pełne, nie jest syte – stara się za wszelką cenę wypełnić własne poczucie pustki. W swoich staraniach jednak nie czując się godne tego czego potrzebuje, zachowuje się kompulsywnie, niespokojnie i niedojrzale. Ego potrafi jedynie chcieć, lecz nie potrafi niczego prawdziwie przyjąć, czując się stale nieusatysfakcjonowane absolutnie niczym. Jest tak właśnie z tego powodu, że to czego na prawdę pragnie jest powrotem do miłości, której obawia się jednocześnie przyjąć. Jego strach wynika z obawy przed zniknięciem w miłości. Ego pragnie miłości, ale nie chce jej przyjąć bo miłość jest zaspokojeniem tego samego głodu, którym jest ego. Dlatego ego postrzega zaproszenie miłości jako własną śmierć. Stąd tak kluczowe jest podejście, które nie próbuje pojedynkować się z ego, ale uprzejmie eskortuje je ku jego przeznaczeniu – poddaniu się miłości.
Teraz, kiedy możemy zobaczyć ego nie jako przeszkodę ponad którą nadludzkimi wysiłkami próbujemy się wznieść i ją przekroczyć, ale widzimy je jako osamotnioną część nas, która czeka aż dostanie prawo do istnienia – możemy wówczas rozpocząć stopniowy powrót do Pełni naszej Istoty poprzez moc naszej miłości, której sobie nie odnawiamy, a którą obdarzamy siebie w całej hojności i bogactwie na jaką zasługujemy.
I być może nasz pierwszy krok jest tak prosty i tak podniosły jak deklaracja, która przemawia prosto do naszej świętej niewinności mówiąc do niej:
“Nie jestem tutaj po to, aby Cię zmieniać.
Nie jestem tutaj po to, aby wymagać od Ciebie doskonałości.
Nie jestem tutaj po to, aby Cię pouczać.
Przychodzę do Ciebie w pokorze mojej szczerości, która widzi w Tobie moją wolność, radość, i pełnię.
Od dzisiaj przyrzekam nigdy więcej nie nazywać Cię ego, problemem, procesem, dołem i depresją. Wybacz mi, ja tylko chciałem dobrze. Jesteś moim ukochanym sercem i ja daję Ci moje serce, bo jesteśmy jednym.
Daję Ci tyle czasu i przestrzeni abyś oswoiła się ze mną na nowo, ile tylko potrzebujesz.
Spodziewam się że będziesz podejrzliwa co do moich intencji po tym, jak odnosiłem się do Ciebie w przeszłości.
Chcę tylko żebyś wiedziała że na nowo wyciągam do Ciebie dłoń, i że jesteś dla mnie najcenniejszym skarbem.
Jesteś ważniejsza od wszystkich duchowych bzdur.
Kocham Cię, moje serce.”
.
Co czujesz… ?
Nie spiesz się z niczym.
Widzisz, to nasza własna istota i nasze własne emocje są największą otwartą księgą najwyższej mądrości. Co czujesz, kiedy zamiast dystansu i osądu jakiejś części Ciebie jako ego, przemawiasz do niej z delikatnością i szacunkiem, jakbyś mówił do własnej niewinności i własnego serca… ?
Od dzisiaj nie musimy konspirować przeciwko ego na naszych poduszkach do zazen i między sobą na duchowych spotkaniach, obwiniając “je” za wszystkie nasze niedole.
Od dzisiaj możemy mocą naszej szczerej deklaracji ponownego przymierza ze wszystkimi fragmentami naszej istoty, stanąć śmiało i powiedzieć:
“Jestem miłością dla tego, co potrzebuje mojej miłości.”
“I jako Miłość której naturą jest szczodrość, jestem siłą, która scala mnie w Pełnię.”
“Jestem Sercem dla wszystkiego. To jest moim wyzwoleniem.”
Nie uciekamy już od zaszczytu bycia transformacją naszego bólu i Egzystencjalnego Głodu Obecności, ale jesteśmy Obecnością dla wszystkiego. Dla każdej części nas, która pragnie dojrzeć ku dorosłości, dorastając pod ciepłem słońca naszej obecności. Od dzisiaj obecność nie jest czymś, czego używamy jako wymówki do tego, żeby zdystansować się przed “iluzją ego”, ale jesteśmy Obecnością, która integruje nasze ego do Pełni nas.
Jestem Miłością dla ego.
Jestem otwartym zaproszeniem do tego, aby każda krzywda która żyje we mnie do dzisiaj, odnalazła pocieszenie, bezpieczeństwo i schronienie w ramionach mojej obecności.
Nie istnieje dla mnie coś takiego jak “ciemność”. Jestem Światłem które nie chowając się przed mrokiem, odkrywa w ciemności jej promienność i jasność.
Mam prawo do tego żeby czuć się tak, jak się czuję. Mam prawo być zły, smutny, wściekły, zawstydzony, przerażony, zwiedzony, zdradzony, zazdrosny i osamotniony. Mam prawo do słabości. I właśnie w tym odkrywam moją siłę i pocieszenie mnie samego, które jest otwartym pozwoleniem serca, aby wszystko to gościło w domu mojego istnienia. Tutaj odnajduję pocieszenie, zrozumienie i współczucie.
Tutaj jestem wysłuchany.
Tutaj wolno mi być sobą.
Tutaj nie jestem zły i nieodpowiedni.
Tutaj nie jestem dowodem na porażkę i odległością od oświecenia.
Tutaj jest mój dom.
I to wszystko to jestem ja.
I tu odnajduję łaskę i Miłość Boga, znikając w niej cały.
I w tym zniknięciu odkrywam siebie jako wcieloną Miłość, którą jestem.
[ photo: dziewczynka na festiwalu w Benares, Indie 2017 ]