Przyglądając się tylko trochę uważniej i głębiej wszystkiemu, możemy dostrzec że pod każdym dążeniem jakiejkolwiek natury stoi to samo, Jedno Pragnienie.
My wszyscy, u samego korzenia naszej istoty jesteśmy powodowani tym samym, najgłębszym Pragnieniem rzeczywistego spełnienia. I choć może nie wydawać się to zawsze oczywiste oceniając zachowanie innych i ich najróżniejsze cele, to każdy z nas jest motywowany tym samym pragnieniem – powrotu do Źródła. Każdy z nas instynktownie szuka komunii z Bogiem. Pragniemy doświadczać siebie jako ekspresji Źródła, w jedności ze Źródłem, od którego nie czujemy się oddzielni i odseparowani.
Być może nasuwa się w tym miejscu pytanie: “ok, ale co z tymi którzy wydają się być zainteresowani czymś zupełnie innym? Co z tymi którzy potrafią torturować i zabić niewinne życie dla własnych, czysto egoistycznych, wyuzdanych celów?”
Wydaje się jakby istniała tutaj inna kategoria ludzi, którzy zainteresowani są wręcz czymś przeciwnym. Umacniają przecież każdym słowem, czynem i myślą swoją odrębność od totalności życia. Jak ktoś może szukać Boga, zachowując się okrutnie? Podaję tutaj ekstremalny przykład dla wyrazistej ilustracji tego pozornego paradoksu, ale w jego miejsce można wstawić każdy odcień szarości pomiędzy czystą ciemnością, a oczywistością światła.
Często myślimy że ciemność z tym wszystkim co sobą reprezentuje znajduje się po przeciwnym biegunie głębokiego, duchowego poszukiwania. Tymczasem mówiąc o tym Jednym Pragnieniu trzeba zaznaczyć że ono nie posiada żadnych przeciwstawnych biegunów. Kiedy pojawia się w nas ten tajemniczy impuls ciekawości, która odważa się na kontemplację głębszą od codziennej, płytkiej myśli uwarunkowanej kolektywnej świadomości ludzkości, pozwalając aby w coraz większym stopniu otwierać się na spojrzenie naszego wiecznego ducha – mamy możliwość wyjścia poza dualistyczne, ograniczone percepcje. Możemy wyjść – teraz – poza pozorny paradoks ciemności i światła, który sugeruje że obie strony pragną czegoś zupełnie przeciwnego.
Jak to możliwe?
To oczywiste że oba podejścia i relacje z życiem są zupełnie różne. Jednak pierwotna motywacja powodująca nimi jest w swojej istocie ta sama. Jeśli spojrzymy na postacie w naszej znanej historii które uważamy za ikony i archetypy świętości, odwagi, i szeroko pojętego, zwyczajnego dobra i zestawimy je z mrocznymi, zniesławionymi charakterami to na powierzchni zobaczymy oczywiste rozbieżności. Co jednak napędza obie strony w swojej wyrazistej pasji ku “dobru” i “złu”? Czym jest istota ich motywacji?
A jeśli jest jedna i ta sama – jak możemy ją rozpoznać?
W pierwszej kolejności musimy zakwestionować przekonanie mówiące, że mroczne, okrutne postacie są takie tylko po to, aby takie być, że zło istnieje dla zła, że ciemność jest ciemnością jedynie po to, aby nią być. Musimy poszerzyć naszą otwartą ciekawość na rozważenie możliwości tego, że ciemność u samego swego źródła jest w rzeczywistości poświęcona poszukiwaniem utraconej godności, którą odnaleźć może jedynie w najgłębszym miejscu swej istoty, odkrywając na powrót swoją jedność ze Źródłem wiecznego Światła. Dlatego ciemność (ujmuję to szerokie pojęcie dla wygody w jedno słowo) nie jest ciemnością dla samej ciemności. Wydaje się jakby tak było, ale tylko dlatego, że nieświadomość nie jest świadoma swoich prawdziwych motywów, z własnej definicji. W momencie kiedy ciemność spogląda głębiej na siebie samą – ta sama wnikliwość głębszego spojrzenia jest światłem świadomości, która dekonstruuje ciemność, odkrywając jej prawdziwe oblicze jako nieuświadomione dotychczas pragnienie powrotu do jedności ze Stwórcą. Kiedy ciemność staje się siebie świadoma, transformuje się w jasność swojej prawdziwej, pierwotnej motywacji, której nie musi już ukrywać, a którą zaczyna wyrażać w bezpośredni sposób, odkrywając siebie na nowo jako światło, które zapomniało o swojej naturze.
Czy Hitler w swoich zbrodniach jest w tej kwestii wyjątkiem? Czy Hitler, albo jakakolwiek postać symbolizująca w naszej własnej, osobistej mitologii uosobienie zła, może dzielić u źródła, u korzenia swoich pobudek to samo pragnienie powrotu do Źródła poprzez odnalezienie godności, a poprzez nią – zapomnianą dotychczas miłość… ?
Żądza władzy, chęć dominacji i kontroli życia wynika z tego samego poczucia bezsilności i braku poczucia godności. Nieświadomość myśli, że jeśli udowodni sobie zewnętrznymi symbolami własną moc, to w ten sposób w końcu doświadczy spełnienia którego tak mocno poszukuje. Jest jednak w swoich dążeniach wiecznie skazana na porażkę, dlatego że jej wyobrażone symbole mocy mają źródło i odzwierciedlenie w tym samym, fundamentalnym poczuciu bezsilności, wynikający z poczucia oddzielenia od Całości, Wszechświata, Źródła.
To niezwykle obiecujący i doniosły moment w naszej podróży odkrywania tajemnic życia, kiedy zaczynają w nas świtać pierwsze przebłyski żywego, autentycznego współczucia dla tych, którzy pogrążeni są w iluzji bezsilności. Nie widzimy wówczas j e d y n i e zła. Widzimy wewnętrzne, głębokie cierpienie które jest wołaniem o utraconą jedność z Miłością. Jesteśmy nadal świadomi czyjegoś negatywnego zachowania na które nie przymykamy oka i którym nadal gardzimy, i z którym ani trochę się nie zgadzamy, jednak oprócz tego dostrzegamy głębszą rzeczywistość okiem współczującego serca.
To samo spojrzenie otwiera nas również na możliwość większej, wewnętrznej wyrozumiałości względem siebie. Nie chcę zatrzymać się tylko na samych ekstremalnych przykładach, bo przeważnie takie nas nie dotyczą w codziennym życiu, a przynajmniej nie bezpośrednio. Możemy na przykład widzieć że jest w nas obecna tendencja do krytykowania siebie za każdym razem, kiedy ocenimy nasze własne motywacje jako “nie czyste”, “nie odpowiednie” w ten czy inny sposób, albo “nie duchowe”. I to jest koniec naszej wnikliwości. “Nie powinienem” bo to jest “złe”. Dlaczego? “Bo tak!”
Uprościłem mocno tę psychologiczną dynamikę, ale do tego właśnie się sprowadza. “Nie powinienem tak myśleć, zachowywać się, mówić, żyć, bo to jest złe”. I nie chodzi mi tutaj o to, żeby kwestionować zdrową moralność. To nie jest zaproszenie do dawania sobie pozwolenia do krzywdzenia czegokolwiek i kogokolwiek, łącznie ze sobą samym. Jedyne do czego zapraszam to rozważenie możliwości tego, że pod każdym naszym motywem znajduje się znacznie głębsza przyczyna która nami powoduje. Dlatego to nie jest usprawiedliwianie negatywności i wmawianie sobie że zło jest dobrem, ale dekonstrukcja pozornej negatywności odkrywająca za każdym razem naturę naszej istoty, która jest inherentnym dobrem.
Jeśli wręcz odruchowo i automatycznie oceniamy nasze własne, negatywne emocje, to pozbawiamy siebie wówczas możliwości głębszego wysłuchania naszych potrzeb, w imię niedosięgłego ideału. Jeśli robimy to notorycznie, to po pewnym czasie zaogniamy nasz wewnętrzny konflikt, który przeradza się albo w pogłębiającą się apatię, albo różne formy agresji, albo kombinację obu. Stwarzamy wówczas obok naszego ideału jego cień, którego staramy się pozbyć i usunąć, myśląc że jest jedynie przykrym problemem do rozwiązania. Tymczasem właśnie to podejście do nas samych jest dokładnie tym co dzieli naszą istotę na “ideał” i nieuchronnie – jego przeciwieństwo. Dlatego te słowa są przestrzenią zaproszenia do otwartości gotowej przynajmniej założyć, że nic co może pozornie wydawać się w nas negatywne, nie jest żadną przeszkodą do tego żeby żyć pełnią siebie, w wewnętrznej spójności.
Wszystko jest zaproszeniem do rozpoznania naszej promienności i piękna, kiedy nasze odważne spojrzenie nie zatrzymuje się jedynie na pozorach i uproszczonych konkluzjach, ale spogląda poprzez ich zasłonę na niewinność obecną w każdej negatywnej myśli i emocji.
Nikt z nas nigdy nie wpadł w gniew dla samego, ślepego gniewu. Być może czuliśmy się niewysłuchani i niezrozumiani, a przez to odrzuceni i niedocenieni. Coś w nas zaczęło krzyczeć, chcąc przypomnieć o prawdzie tego, że moje zdanie, uczucia i przede wszystkim ja jako człowiek i istota MAM znaczenie. JESTEM cenny, a mój głos MA znaczenie. Wszyscy jesteśmy ważni, każdy z nas zasługuje na najgłębszy szacunek, nie dlatego że coś zrobiliśmy i coś osiągnęliśmy, ale dlatego że mamy żywe, bijące serce, a nasz duch jest święty tak samo jak Wszechświat. Jestem cenny dlatego, że jestem, istnieję. Jestem godzien szacunku, bo jestem, istnieję. Co innego może być bardziej doniosłe od istnienia?
Czy możesz spojrzeć na swój gniew w inny sposób? Tak, może często był dotychczas wyrażany w nieuświadomiony sposób, pozostawiając Cię z uczuciem żalu, ale co się dzieje teraz, kiedy widzisz w nim niewysłuchany, ważny głos, albo poczucie bezsilności które nie ma pojęcia w jaki sposób odnaleźć swoje prawdziwe miejsce we Wszechświecie? To nie jest tylko gniew. To jest ból, który nie wie jak odnaleźć ukojenie. I z pewnością ukojeniem nie jest krytykowanie siebie za posiadanie negatywnych uczuć, ale jest nim początek odkrywania nowej jakości relacji z uczuciami, ze sobą.
I właśnie ten, tak krytyczny (niezamierzona zbieżność ) wymiar głębszego spojrzenia i wewnętrznej miękkości, która staje się coraz częściej i częściej naszym pierwszym, świadomym odruchem w obecności każdego uczucia które prosi o naszą uwagę, jest tym co integruje naszą istotę z powrotem do jedności i Pełni naszej Istoty. Wymiar emocjonalnej inteligencji, która integruje nasz umysł odpoczywający w mądrości serca. Odkrywamy wówczas prawdziwy ideał, którym jesteśmy już teraz, i który w tym rozpoznaniu odkrywa spontanicznie nasze wrodzone zdolności i talenty, bez żadnych wysiłków. Odkrywamy dla siebie głębie docenienia, którego nie otrzymaliśmy od innych. Stajemy się dla siebie bezpieczeństwem i wsparciem. Koi nas nasza własna miłość, na którą nie musimy niczym zasłużyć, aby pozwolić sobie ją przyjąć. Odnajdujemy siebie samych, nasze własne istnienie jako żywe, wibrujące spełnienie, coraz głębiej i głębiej. Zapominamy o pragnieniu powrotu do Źródła, odkrywając naszą jedność z Nim, która obecna jest od zawsze. To nic, jeśli te słowa wydają się brzmieć dla Ciebie przesadnie. To dlatego, że spoglądasz właśnie na opis Ciebie w przyszłości, która zaprasza Cię abyś jej doświadczył znacznie wcześniej.
Jestem Źródłem. Źródłem jestem.
Jestem Światłem obejmującym każdą ciemność, pozwalając aby ujrzała z czasem własną promienność.
Jesteś Tym Światłem. To jest wieczne zaproszenie życia, które Pragnie pamiętać o Sobie. Ty.