Duchowość może czasami zabijać i usypiać w nas ducha.
Duchowość jest sama w sobie ograniczeniem, nawet jeśli służy temu, aby przejrzeć każde ograniczenie i wyswobodzić się z niego. Nawet koncept ostatecznej wolności może stać się ograniczeniem, kiedy sięgamy ku niemu, jakby to on sam z siebie miał nam podarować i uświadomić nam to, czym jesteśmy – wolnością. Dlatego duchowość w swojej najczystszej postaci jest formą zwierciadła naszej istoty. Jeśli używamy zwierciadła aby spojrzeć na siebie, to robimy z niego użytek, lecz jeśli ważniejsze staje się dla nas samo zwierciadło, jego piękne, zdobione ramy, jego przejrzystość i blask, to mijamy się z sednem i przeznaczeniem zwierciadła. Zapominamy że najwyższa mądrość każdej księgi i słowa każdego mistrza są właśnie tym – zwierciadłem tego czym jesteśmy. Mistrz tak na prawdę nie mówi po to, aby coś powiedzieć i przekazać. Mistrz tylko zaprasza cię do tego, abyś rozluźnił się do własnego istnienia i pokochał je ponad wszystko. I jeśli powiesz, że przyszedłeś po wolność to Mistrz w ten czy inny sposób uśmiechnie się, wyciągnie lustro i wskaże na ciebie. Nie pokaże ci ciebie, bo nie możesz nigdy zobaczyć sedna swojego istnienia, ale wskaże na ciebie.
Nawet zwierciadło duchowych nauk staje się w pewnym momencie wielkim ograniczeniem dlatego, że również one są czymś zewnętrznym, nawet jeśli wskazują na nasze wnętrze. I kiedy nie odnajdujemy już absolutnie niczego w czym moglibyśmy odnaleźć to, czego szukamy na dnie naszej istoty, kiedy nawet duchowość w całym swoim bogactwie które oferuje nie jest w stanie dać nam tego, czego na prawdę szukamy – spotykamy się z cichym zaproszeniem Mistrza mieszkającym w każdym z nas. I jeśli nie jesteśmy nadal gotowi, aby go posłuchać, lecz sięgnęliśmy również granic tego co mogliśmy przyjąć od innych nauczycieli (w jakiejkolwiek formie) to zapadamy chwilowo w specyficzny rodzaj depresji i apatii. Uderzamy w duchowy mur. Dusimy się naszym zrozumieniem. Możemy w tym miejscu tłumaczyć sobie nasz stan całą zgromadzoną w nas wiedzą, nazywając na przykład nasz brak inspiracji i uczucie stagnacji, które możemy odczuwać też jako smutek, albo frustrację tym, że najwyraźniej znowu popadamy w stan identyfikacji i jesteśmy w naszym ego. Używamy wtedy nadal duchowego zrozumienia, aby jakoś sobie pomóc, lecz nadal sięgamy ku czemuś zewnętrznemu, nadal poruszamy się na tym samym poziomie z którego szukamy uwolnienia.
I to jest paradoks duchowości – jeśli chcemy się jej oddać w całości, to musimy ją spalić doszczętnie ogniem naszego własnego autorytetu, w którym spalamy naszą mentalność ucznia, stając się Mistrzem którym byliśmy od zawsze. Jednocześnie prawdziwy Mistrz jest chętny aby nadal się uczyć, wiedząc że na zawsze pozostanie również i uczniem.
Duchowość jest czymś zewnętrznym, jednak Bóg nie jest czymś zewnętrznym, ale mieszka w Tobie jako tajemnica twojego serca, o której nic nie można powiedzieć, ani zamknąć w jakiekolwiek ramy. Jesteś tajemnicą. Jesteś nieznanym, którego nigdy nie poznasz w pełni. Dlatego zamknąć się nawet w tak bardzo przestrzennej klatce duchowości oznacza nadal związać Twojego dzikiego ducha, który na zawsze pozostaje wolny od tych bzdur. Każde słowa są bzdurą, kiedy myślisz że mogą Cię opisać i powiedzieć prawdę o Tobie.
Duchowość jest co najwyżej przygotowaniem do zmierzenia się z tajemnicą twojego istnienia. Jesteś otchłanią nieznanego, które wcześniej mogło śnić w sobie że może coś o sobie powiedzieć, budząc się powoli ku bardziej świadomemu snu duchowości, by ostatecznie przejrzeć nawet ten sen i być przebudzeniem, które nie nalega na to aby cokolwiek o sobie wiedzieć. Przebudzenie jest byciem ok z tym, że nie wiesz czym jesteś i uznaniem tajemnicy za świętą, zamiast przerażającą. Jeśli szukasz wolności to możesz ją odnaleźć tylko wówczas, kiedy gotów jesteś rzucić się w otchłań swojej istoty, spadając bez końca ku nieznanemu i być z tym ok. Tylko ostateczna szczerość może rzucić się w nieokreśloność. Tylko otwarte serce nie boi się spadać.