Istnieje tak wiele zgrabnych słów i terminów, którymi możemy żonglować mówiąc o transcendencji. Jest tak wiele sprytnych sposobów na to, aby próbować bez skutku uwierzyć że nasze zrozumienie jest tym samym co transcendencja, że w efekcie nie potrafimy przyznać się sami przed sobą że tak na prawdę, doświadczalnie, w naszym codziennym życiu nie mamy pojęcia czym ona tak na prawdę jest.
To, co interesuje mnie najmocniej ze wszystkiego to zrozumienie tak głębokie, tak dalece dogłębne, że ostatecznie pozostawia mnie w miejscu braku zrozumienia – w miejscu nagiej, niezaprzeczalnej, niepodważalnej Wiedzy. U szczytu zrozumienia nie znajduje się więcej zrozumienia. Szczytem zrozumienia jest brak zrozumienia. Zrozumienie jest czymś co można debatować, podczas gdy Wiedza jest zobaczeniem tego co jest.
Czym więc jest transcendencja?
A może – czym nie jest?
Transcendencja nie jest dystansem.
Transcendencja nie jest faworyzowaniem neutralności świadka doświadczeń, od samych doświadczeń.
Transcendencja nie jest aktywnością dostrzegania, że jesteśmy czystą świadomością.
Transcendencja nie jest aktem wznoszenia się ponad doświadczenia.
Transcendencja nie jest czymś, co sprawi że nie doświadczamy bólu i cierpienia.
Transcendencja nie jest tym, co zmieni film naszego życia na inny.
Transcendencja nie jest ucieczką.
“Czuję ból. To takie naturalne i odruchowe aby zrobić wszystko co mogę aby przestać go czuć.”
To jest naturalne. Mówię jednak o bólu egzystencjalnym, na którego nie ma żadnego znieczulenia. Owszem, możemy próbować siebie na niego znieczulać na różne sposoby, możemy próbować się od niego odwracać, jednak jedyne co robimy to zawiązywanie sobie przepaski na naszym oku, aby “nie widzieć” rany która wymaga opatrzenia. oPatrzenia. Bólu który woła o dar naszego spojrzenia.
“Dobrze… Jestem obecny z moim bólem. Zobaczymy czy poczuje się lepiej, mierząc się z faktem jego istnienia…”
{ mija pół minuty }
“Bez sensu. Po prostu mnie boli! Nie mogę znieść mojego smutku.”
Być może właśnie dlatego jesteś smutny.
“Co?”
Może właśnie dlatego czujesz smutek, bo chcesz się go pozbyć.
“… Nie! Ja wiem lepiej. To wszystko przez to ego. Gdybym potrafił przejrzeć mechanizmy mojego uwarunkowania, to wówczas byłbym niedotknięty przez nic. Brakuje mi zdystansowania.”
Uciekasz przed sobą, używając swojego zrozumienia jako wymówki.
“To co ja mam niby zrobić?! Chcę sobie jakoś pomóc…”
Być może poczujesz jakąś ulgę, kiedy najpierw przyznasz się przed sobą do tego że nie wiesz jak sobie pomóc.
“Sam nie wiem… Ale czuję się tak ciężko. Jak mogę przestać próbować sobie pomóc?”
A czy potrafisz dostrzec że twoje próby pomocy są formą zaprzeczenia temu co czujesz? Próbujesz zmienić to co czujesz.
“No tak. Chcę się czuć inaczej. Czy to nie normalne?”
A co jeśli twój brak cierpliwości dla siebie samego jest dokładnie tym co sprawia że czujesz ciężar?
“M… Ale Kim jest ten kto doświadcza smutku?”
Daj spokój.
Uciekasz przed sobą w próby manipulacji tego co jest w tobie obecne. Uciekasz przed sobą.
“Ale… no ale jak to? Mam się pogodzić z tym co jest takie trudne dla mnie?”
Nie musisz się do niczego przekonywać. Zobacz sam co stanie się, kiedy niczego nie próbujesz zmieniać na siłę. Nie oczekuj też niczego. Ten jeden raz pozwól sobie być taki jaki jesteś, dokładnie z tym wszystkim co czujesz. Zapomnij na chwilę o swoich wysokich, duchowych konceptach. Spójrz. Na nic nie czekaj.
“Ciekawe. Hm.”
“Czuję się jakby trochę lepiej.”
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Transcendencja jest kolejnym imieniem Serca.
Serce jest promienną uwagą otwartą na absolutnie wszystko. Serce nie decyduje na co spojrzeć, a na co już nie. Serce jest spojrzeniem które nie podejmuje decyzji.
Ty jesteś Sercem. A pozwalając abyś Ty sam podarował sobie własną uwagę, która od niczego nigdy nie ucieka – odpoczywasz wówczas głębiej i głębiej jako Serce. Odpoczywasz w Sobie. I to jest dar Twojej pełni. Każde doświadczenie które osądzasz jako powód twojego bólu jest w rzeczywistości okazją do tego, aby odkryć Twoją siłę jako transcendentne Serce które jest zawsze gotowe na spotkanie z każdym doświadczeniem.
Dlatego nic nigdy nie oddala cię od Boskości, Wiecznego Samadhi, albo po prostu – głębi prawdziwego Spokoju. Wszystko jest jedynie kolejnym zaproszeniem wgłąb i wgłąb Siebie, ku niekończącemu się odkrywaniu wielkości łaski którą jesteś i którą możesz sam sobie podarować.
I kiedy choć raz zwrócisz się w tym nieoczekiwany kierunku KU temu, co wydaje się być trudne, na przekór nawykowi odwracania się i ucieczki przed twoimi uczuciami, pozwalając sobie być ze sobą bez żadnych nalegań i prób zmiany twojego doświadczenia na inne – …
Sprawdź sam.
Nic nie musi ci się podobać. Nie akceptuj niczego na siłę. Ty jesteś Akceptacją, która mieści w sobie doświadczenie prób zaakceptowania. Nie akceptuj niczego. To prawda, czasem jest trudno. To prawda. Boli. Tak. Boli. Jednak to właśnie poprzez trudności odkrywamy siebie głębiej. I wówczas możemy zobaczyć nawet w trudności naszego sprzymierzeńca. Może być niechciany, a jednak jest naszym sprzymierzeńcem.
Niech to co przebija się poprzez te słowa przemówi najmocniej. Niech to uczucie które się z nich wyłania wybrzmi i przemówi najmocniej. To jest Twoja własna nieustraszoność i to, co spaja wszystkie fragmenty Ciebie ponownie w całość transcendentnego Serca którym jesteś.
To właśnie poprzez intensywność doświadczania wszystkiego odkrywamy naszą prawdziwą, transcendentną naturę. Ostatecznie nie możemy nawet uniknąć tej intensywności, nawet jeśli bardzo mocno się staramy i jesteśmy wytrwali w próbach stosowania naszych magicznych, duchowych technik, szukajac jakiegoś wytchnienia od ciężaru naszych doświadczeń. Kiedy na prawdę odkrywasz siebie jako światło Świadomości – czujesz jeszcze więcej. Widzisz jeszcze więcej. Jesteś świadom znacznie więcej wszystkiego. Wszystko staje się jeszcze bardziej intensywne. Nie potrafisz rozróżniać które uczucie jest pożądane a które nie. Jesteś otwartością dla każdego uczucia.
I choć nie zawsze jest to łatwe jako doświadczenie, to nie ma nic bardziej wyzwalającego od bycia otwartością samą w sobie.
Jeśli jesteś otwartością, to nie walczysz z niczym. A jeśli nie walczysz z niczym, to nic nie może Cię pokonać. Nic nie może Cię zniszczyć.
I Ty jako Transcendentne Serce jesteś wolny od strachu. Możesz doświadczać w Sobie obaw, lecz jeśli pozwalasz strachowi aby był tym czym jest, tak długo jak zechce gościć w Tobie – jesteś przestrzenią dla uczucia strachu, a nie strachem.
Nie boisz się, nawet jeśli doświadczasz strachu.
Będąc otwartością samą w sobie nie masz nawet wyboru czemu poświęcić swoją uwagę, a czemu nie.
Jesteś uwagą samą w sobie, otwartą w każdym kierunku — bez granic.
.
.
[photo: stupa światowego pokoju w Pokharze, Nepal.]