Jest coś szczególnego i nieuchwytnego w cichej, a jednocześnie donośnej mowie Himalajów.
Piszę te słowa w wiosce Muktinath, która ku mojemu rozczarowaniu straciła już niemal całkiem urok małych, autentycznych wioseczek w rejonie szczytów Annapurny. I choć nadal na swojej niemal 4ro tysięcznej wysokości, położonej nadal w sercu gór, to miejsce kończy już tak na prawdę moje odwiedziny żywego ducha Himalajów. Tutaj kończy się moja wędrówka.
Jeszcze dzisiaj nad ranem cieszyłem się wręcz ogłuszającą ciszą, kiedy przecinałem przełęcz Thorung La, położoną na ponad 5500m, nie licząc głosów mijających mnie ludzi, które i tak były prawie nieme w porównaniu z mową gór. I choć moje ciało prosiło się o więcej tlenu, zmęczone, a jednocześnie radosne każdym krokiem, to ogrom spokoju którym jest to miejsce wynagradzał każdą niedogodność.
Są takie miejsca w których ziemia wydaje się krzyczeć. Jest krzykiem spokoju. Jest tak bardzo namacalnym przypomnieniem o tym, jak błogie jest czyste istnienie. Po prostu – bycie. Jak góra, której zwieńczeniem jej majestatu jest jej niewzruszone istnienie. I w tej najwyższej prostocie zawiera się też najwyższa klarowność, przejrzystość i jasność. Jak szczyt góry, z którego wszystko widać jasno. I kiedy na prawdę oddajemy się prostocie błogości istnienia, dając sobie na codzień przestrzeń w naszym spojrzeniu, w naszej relacji ze sobą i wszystkim – odnajdujemy klarowność naszej wizji, która wykracza swoją intuicją i mądrością poza myśl.
Wówczas siedzimy na szczycie, na tronie naszego istnienia, które myśli sercem, nadając kształt myślą. To nie myśli myślą o myślach. To serce podejmuje oczywiste decyzje.
To interesujące, ale w tej ostatecznej, nieociosanej prostocie gór zawiera się również poezja. Czy prawdziwa poezja może w ogóle zaistnieć bez tego, że w swoim sercu, w swojej istocie jest prosta? Kiedy na prawdę oddajemy się prostocie, pod jakąkolwiek postacią – spacerem wśród gór, ale też myciem naczyń, albo wysłuchiwaniem bez oceny czyjejś cierpkiej perspektywy – odnajdujemy w prostocie naszego podejścia, które tylko dla niewprawnych oczu wydaje się być naiwne i być może nawet dziecinne i beztroskie – poezję.
Wszystko jest poezją, kiedy niczego nie komplikujemy, odpoczywając w swoim istnieniu, albo po prostu – w istnieniu. Twoje istnienie w esencji nie jest różne od istnienia drzewa, góry, czy drugiego człowieka.
Dlatego góry są czystą poezją, będąc czystą prostotą. A jedynie najwyższa prostota może mówić o tajemnicach życia. Powierzchowne spojrzenie, które nie potrafi wysłuchać mowy prostoty gór, nie dostrzeże w nich zbyt wiele. Tymczasem to ta sama prostota strzeże najgłębszych tajemnic życia. To dlatego każdy geniusz, mistyk, poeta, wizjoner, wynalazca, artysta zapytany o źródło swojego geniuszu musi ostatecznie pozostać niemy, choć może próbować wyjaśniać słowem swoje natchnienie. Nie można już nic powiedzieć o źródle natchnienia. Ono nie ma u źródła żadnej formy. Jest czystą prostotą, która dopiero w swojej ekspresji przyjmuje całe bogactwo wysokiego zaawansowania, sprowadzając się jednak zawsze do prostej idei.
Używam teraz słów i różnych konceptów, jednak w esencji tym czym chcę się podzielić jest prostota istnienia sama w sobie. Ubieram ją w pejzaż gór, jednak są one jedynie jej chwilowym symbolem.
Jest w Tobie coś, co niezmiennie pozostaje proste. Nawet, jeśli wydaje się jakby Twoje doświadczanie siebie było bardzo skomplikowane. Jest w Tobie coś, co pośrodku wszystkiego istnieje nieruchome a jednak żywe, proste, a jednocześnie najgłębsze. Co pierwsze odczuwasz intuicyjnie kiedy mówię, że jesteś prostotą? Nawet jeśli coś o tym pomyślisz, to czy nie istnieje w Tobie coś, co jest od niej prostsze? A być może nawet nie coś, tylko Ty sam. Twoje istnieje, Twoje bycie, Twoja obecność. Nie jako kolejny atrybut Ciebie, ale Ty sam. Nie jako zrozumiały duchowy koncept obecności który trzymasz w kieszeni, ale Twoje żywe serce które jest obecnością, Twoje istnienie – TY.
Moje słowa są jedynie zaproszeniem do tego, aby być może pośród mnogości błyskotek tego życia, dostrzec w tej najwyższej prostocie swojego istnienia skarb większy od wszystkiego.
Nie przekonasz się o jego wartości, jeśli nie zwrócisz się w tym szaleńczo zdrowym kierunku i nie zaczniesz cenić sobie swojego istnienia ponad wszystko. A kiedy Ty jesteś cenniejszy od wszystkiego, to wszystko może tylko wówczas ujawnić Ci swoją prawdziwą wartość.
To jest piękno paradoksu życia. Nic tak na prawdę nie będzie mieć autentycznej wartości w Twoim sercu, jeśli najpierw nie dostrzeżesz swojej własnej wartości, jako prostota istnienia.
Nepal, 26 październik, wieczór