Jest coś szczególnego i nieuchwytnego w cichej, a jednocześnie donośnej mowie Himalajów.
Piszę te słowa w wiosce Muktinath, która ku mojemu rozczarowaniu straciła już niemal całkiem urok małych, autentycznych wioseczek w rejonie szczytów Annapurny. I choć nadal na swojej niemal 4ro tysięcznej wysokości, położonej nadal w sercu gór, to miejsce kończy już tak na prawdę moje odwiedziny żywego ducha Himalajów. Tutaj kończy się moja wędrówka.
![]()
Jeszcze dzisiaj nad ranem cieszyłem się wręcz ogłuszającą ciszą, kiedy przecinałem przełęcz Thorung La, położoną na ponad 5500m, nie licząc głosów mijających mnie ludzi, które i tak były prawie nieme w porównaniu z mową gór. I choć moje ciało prosiło się o więcej tlenu, zmęczone, a jednocześnie radosne każdym krokiem, to ogrom spokoju którym jest to miejsce wynagradzał każdą niedogodność.
![]()
Są takie miejsca w których ziemia wydaje się krzyczeć. Jest krzykiem spokoju. Jest tak bardzo namacalnym przypomnieniem o tym, jak błogie jest czyste istnienie. Po prostu – bycie. Jak góra, której zwieńczeniem jej majestatu jest jej niewzruszone istnienie. I w tej najwyższej prostocie zawiera się też najwyższa klarowność, przejrzystość i jasność. Jak szczyt góry, z którego wszystko widać jasno. I kiedy na prawdę oddajemy się prostocie błogości istnienia, dając sobie na codzień przestrzeń w naszym spojrzeniu, w naszej relacji ze sobą i wszystkim – odnajdujemy klarowność naszej wizji, która wykracza swoją intuicją i mądrością poza myśl.
![]()
Wówczas siedzimy na szczycie, na tronie naszego istnienia, które myśli sercem, nadając kształt myślą. To nie myśli myślą o myślach. To serce podejmuje oczywiste decyzje.
To interesujące, ale w tej ostatecznej, nieociosanej prostocie gór zawiera się również poezja. Czy prawdziwa poezja może w ogóle zaistnieć bez tego, że w swoim sercu, w swojej istocie jest prosta? Kiedy na prawdę oddajemy się prostocie, pod jakąkolwiek postacią – spacerem wśród gór, ale też myciem naczyń, albo wysłuchiwaniem bez oceny czyjejś cierpkiej perspektywy – odnajdujemy w prostocie naszego podejścia, które tylko dla niewprawnych oczu wydaje się być naiwne i być może nawet dziecinne i beztroskie – poezję.
Wszystko jest poezją, kiedy niczego nie komplikujemy, odpoczywając w swoim istnieniu, albo po prostu – w istnieniu. Twoje istnienie w esencji nie jest różne od istnienia drzewa, góry, czy drugiego człowieka.
Dlatego góry są czystą poezją, będąc czystą prostotą. A jedynie najwyższa prostota może mówić o tajemnicach życia. Powierzchowne spojrzenie, które nie potrafi wysłuchać mowy prostoty gór, nie dostrzeże w nich zbyt wiele. Tymczasem to ta sama prostota strzeże najgłębszych tajemnic życia. To dlatego każdy geniusz, mistyk, poeta, wizjoner, wynalazca, artysta zapytany o źródło swojego geniuszu musi ostatecznie pozostać niemy, choć może próbować wyjaśniać słowem swoje natchnienie. Nie można już nic powiedzieć o źródle natchnienia. Ono nie ma u źródła żadnej formy. Jest czystą prostotą, która dopiero w swojej ekspresji przyjmuje całe bogactwo wysokiego zaawansowania, sprowadzając się jednak zawsze do prostej idei.
![]()
Używam teraz słów i różnych konceptów, jednak w esencji tym czym chcę się podzielić jest prostota istnienia sama w sobie. Ubieram ją w pejzaż gór, jednak są one jedynie jej chwilowym symbolem.
Jest w Tobie coś, co niezmiennie pozostaje proste. Nawet, jeśli wydaje się jakby Twoje doświadczanie siebie było bardzo skomplikowane. Jest w Tobie coś, co pośrodku wszystkiego istnieje nieruchome a jednak żywe, proste, a jednocześnie najgłębsze. Co pierwsze odczuwasz intuicyjnie kiedy mówię, że jesteś prostotą? Nawet jeśli coś o tym pomyślisz, to czy nie istnieje w Tobie coś, co jest od niej prostsze? A być może nawet nie coś, tylko Ty sam. Twoje istnieje, Twoje bycie, Twoja obecność. Nie jako kolejny atrybut Ciebie, ale Ty sam. Nie jako zrozumiały duchowy koncept obecności który trzymasz w kieszeni, ale Twoje żywe serce które jest obecnością, Twoje istnienie – TY.
Moje słowa są jedynie zaproszeniem do tego, aby być może pośród mnogości błyskotek tego życia, dostrzec w tej najwyższej prostocie swojego istnienia skarb większy od wszystkiego.
Nie przekonasz się o jego wartości, jeśli nie zwrócisz się w tym szaleńczo zdrowym kierunku i nie zaczniesz cenić sobie swojego istnienia ponad wszystko. A kiedy Ty jesteś cenniejszy od wszystkiego, to wszystko może tylko wówczas ujawnić Ci swoją prawdziwą wartość.
To jest piękno paradoksu życia. Nic tak na prawdę nie będzie mieć autentycznej wartości w Twoim sercu, jeśli najpierw nie dostrzeżesz swojej własnej wartości, jako prostota istnienia.
![]()
Nepal, 26 październik, wieczór
