Jeśli żywe pragnienie prawdy zwraca Twoje spojrzenie prosto na Ciebie, jeśli płomień tego pragnienia pali absolutnie wszystko, łącznie z całą duchowością, wszystkimi naukami i słowami mistrzów pozostawiając Cię jedynie z bezgranicznością intensywności Twojej własnej obecności – 𝘄𝗶𝗱𝘇𝗶𝘀𝘇 – Ty sam jesteś płomieniem prawdy. Twoje istnienie jest ogniem egzystencji, życia. Ty jesteś życiem, które widzi siebie jako jedno z Totalnością Siebie. Jesteś życiem. Jesteś prawdą.
I jako czysta nagość życia, które jest wolne od jakichkolwiek definicji, wierzeń, przekonań i myśli na swój temat, odkrywasz siebie jako spojrzenie wieczności. Jesteś widzeniem, które widzi każdą chwilową perspektywę Twojego osobistego postrzegania. Jesteś widzeniem pierwotniejszym od osobistej soczewki postrzegania. Jesteś Tym, co zawiera w sobie doświadczenie indywidualności i osobowości i odpoczywasz od ciężaru nadawania przesadnej realności osobistym dramatom, jakby były już wszystkim co istnieje i przesłaniały sobą całkiem piękno rozgwieżdżonego nocnego nieba. Jest to moment przebudzenia do tego, że jesteś czymś znacznie większym od osobowego doświadczania.
I to co często ma wówczas miejsce to dynamika naturalnego balansu, kiedy z przesadnie zawężonego skupienia jedynie na bardzo osobowym doświadczaniu siebie, teraz, kiedy odkrywasz siebie jako coś bezgranicznego – możesz mieć tendencję do faworyzowania tego, co wykracza poza osobiste doświadczanie. Jest to coś naturalnego i jest to chwilowy etap z którym każdy z nas się spotyka na ścieżce głębszego odkrywania siebie. Często wydaje nam się w tym miejscu że odkryliśmy coś ostatecznego, że osiągnęliśmy najwyższy szczyt samorealizacji i odpoczywamy jako w pełni oświecony Budda. Wydaje nam się, że Wiemy. Poznaliśmy najwyższy sekret. I w tym miejscu mam na twarzy uśmiech.
Być może Ty też.
W pewnym momencie – prędzej czy później – coś zaczyna się powoli przebijać do naszej świadomości. Możemy się początkowo do tego nie przyznawać przed sobą i możemy temu długo zaprzeczać, lecz ostatecznie nie możemy ignorować wciąż i wciąż tego uczucia, które zaczyna być w nas coraz mocniej wyraźne. Mając w sobie to niejasne uczucie które możemy sobie interpretować jako niezbyt komfortowe, możemy pomyśleć że być może nasze rozpoznanie siebie jako Jaźni nie jest jednak zbyt przejrzyste i dogłębne, jeśli na nowo zaczynamy odczuwać znajomą ciężkość osobowego doświadczania siebie. Możemy wysnuć w tym miejscu konkluzję sugerującą, że na nowo ulegamy starym wzorcom identyfikacji z ciałem i że na nowo powracamy do zawężonej świadomości ego. Dla wielu (i dla mnie przez jakiś czas) jest to niespodziewane uczucie, które wydaje się rujnować naszą kultywację świadomości. Na samym początku może wydawać się czymś tajemniczym, bo nic z naszego arsenału najwyższej mądrości nie wydaje się być tutaj pomocne. Prawda jest jeszcze bardziej gorzka – każdy kolejny strzał z naszego duchowego karabinu najwyższych egzystencjalnych wglądów tak na prawdę pogarsza sprawę. Niektórzy w tym miejscu mogą walczyć długo i zajadle, lecz w swojej walce skazani są ostatecznie na słodycz porażki. Ostatecznie każdy musi przegrać swoją walkę o utrzymanie znajomego komfortu rozpoznania siebie jako świadomości 𝘄 𝗼𝗽𝗼𝘇𝘆𝗰𝗷𝗶 do osoby.
Świadomość nie zna opozycji…
I to jest ten słodki moment w naszym życiu który prosi się o głębię naszej szczerości ze sobą. To jest ten moment w którym zaczynamy odkrywać że nasza dedykacja dla Najwyższego wygląda jak najwyższa szczerość ze sobą. Dla wielu z nas szczerość w tym miejscu wydaje się być porażką, bo myślimy że oznacza przyznanie się do tego, że jesteśmy mocno odlegli od typowego wyobrażenia kogoś, kto jest przebudzony. Jeszcze do niedawna nic nie miało znaczenia i nic nie mogło przyćmić naszego spokoju i przestrzennego doświadczania siebie – bez względu na wszystko, a teraz – doświadczamy na nowo znajomych emocji, myśli, tęsknot. I choć rozpoznaliśmy siebie jako czystą, niezapisaną stronę wiecznego teraz, wolnego od przeszłości i osobistej historii – nasza uwaga wędruje spontanicznie do różnych rozdziałów noweli naszego życia. Na powierzchnię naszej uwagi wypływają z głębin zapisane w komórkach naszego ciała bolesne wspomnienia, które proszą się o to abyśmy przyznali im prawo do istnienia i w ten sposób okazali im ciepło naszego spojrzenia, które nie stara się uciekać od niewygody osobistego bólu, ale jest z nim obecne, wyzwalając go i integrując na powrót do naszej Pełni.
Od snu identyfikacji do snu transcendencji, ostatecznie budzimy się do rzeczywistości prawdziwej Pełni naszej Istoty. Na samym początku doświadczamy siebie jako osobisty dramat. Jesteśmy emocjami i odgrywamy nieświadome wzorce, zamykając swoją spontaniczność i życie w pancerzu fałszywej tożsamości. Potem doświadczamy siebie jako przestrzeń wolną od wszystkich osobistych dramatów. Lecz ostatecznie życie zaprasza nas w pewnym momencie abyśmy na nowo doświadczali siebie w pełni naszej osobistej indywidualności, w pełni w ciele, w pełni świadomi naszych najskrytszych, najbardziej intymnych pragnień, lecz tym razem byli obecni wobec naszego osobistego doświadczenia przebudzoną, otwartą świadomością.
Jestem świadom tego, że na prawdę wielu z nas, wliczając w to Ciebie doskonale wie o czym mówię, a przynajmniej ma intuicję i jakieś przeczucie tego co chcę powiedzieć.
Nie jesteś sam w swoim doświadczeniu. Nie “cofasz się” w swojej ewolucji. Nie robisz niczego “źle”. Nie opadasz w swoim rozpoznaniu, nie tracisz jasności, nie zaczynasz żyć ponownie z ego. Jesteś cały czas przejrzystością wolną od absolutnie wszystkiego, lecz możesz spotykać się na nowo ze starym, wydawać się może – nieaktualnym – doświadczeniem siebie. I właśnie dlatego, że wszystko czego doświadczasz nie jest aktualne – jest to dowód na to, że jesteś uwagą która transformuje każdy ból przeszłości ponownie w lekkość Twojej natury. Wyzwoliłeś się od identyfikowania z ciałem lecz teraz jesteś mocą, która mieszkając w ciele – transformuje je w dom, w którym mieszka Twój żywy spokój.
Każdy doświadcza tego powrotu do siebie, do ciała, do emocji, do pragnień, do precyzji indywidualnej ekspresji na swój własny, unikalny sposób. Oczywiście nie musi temu towarzyszyć ból, ale często tak właśnie jest. Być może otwartość na bycie bardziej szczerym ze sobą odsłoni uczucia niemocy i frustracji, być może będzie to głębia smutku. Być może szczerość będzie wyglądać jak wiele łez. Być może będzie to uczucie braku kierunku i braku wiary we własne możliwości. Być może kiedy odkrywamy siebie na nowo jako osobę, a nie jedynie duchową istotę, to spotkamy się wówczas z uczuciem odrzucenia i nieadekwatności. Wcale tak nie musi być, lecz z moich własnych obserwacji wynika że najczęściej to właśnie osobiste cierpienie i dramat jest tym co sprawia że wstępujemy na duchową ścieżkę i szukamy w duchowości rozwiązania naszych problemów. I kiedy odkrywamy że jesteśmy czystą obecnością wolną od wszystkich doświadczeń i problemów, to wznosimy się wówczas ponad nie, lecz to że potrafimy odnaleźć do nich dystans nie oznacza, że będzie to jakimś rozwiązaniem. Chwilowo unosimy się ponad trudnościami aby odpocząć od nich i zobaczyć że nie muszą całkowicie przesłonić nam naszej wizji. Dlatego choć możemy przebudzić się do świadomości, to nadal będziemy spotykać się z osobistymi ranami przeszłości, które nadal wymagają naszej troski i uwagi.
Jak mogę okazać sobie uwagę której potrzebuję?
Już ją sobie okazujesz. Ty sam jesteś uwagą.
Możemy jednak odwracać się od tego co czujemy, albo osądzać nasze uczucia kiedy wydaje nam się że są one dowodem naszego “niskiego” stanu świadomości, albo identyfikacji. Nic bardziej mylnego. To właśnie z powodu Twojej wysokiej świadomości spotykasz się z różnymi uczuciami w sobie. Ktoś kto budzi się do świadomości budzi się do własnej wrażliwości. I to dzięki niej, dzięki poszerzonej świadomości i osadzeniu w pionie własnej mądrości i sercu – możemy spotkać się z każdym uczuciem, które jest żywym darem naszej Pełni, jeśli jesteśmy gotowi spojrzeć na nie i nie odwracać naszego spojrzenia. Każde uczucie zranienia, niemocy, niedocenienia, braku wiary w siebie, odrzucenia, okazuje się być darem kiedy jesteśmy gotowi odkryć jego tajemnicę. Każda rana jest darem, bo pokazuje nam jasno jakie miejsce w nas wymaga opatrzenia.
I tym jest zatoczenie pełnego kręgu realizacji, która jest integracją każdego aspektu naszej Istoty do swojej Pełni. Tym jest powrót do Siebie.
To co dzisiaj jest żywe niekoniecznie wygląda jak przebywanie w swoim samadhi na kanapie i dawaniu uwagi temu, że jesteśmy świadomi. Dzisiejszym pytaniem niekoniecznie jest “kim jestem?”, ale być może “czego na prawdę pragnę?”, “co sprawia że chce mi się żyć?”, “co mnie fascynuje?”, “jak chciałbym żyć?”, “co jest na prawdę ekscytujące dla mnie do szpiku kości?”, “w czym odnajduję uczucie spokoju i bezpieczeństwa?”. To są pytania i kontemplacje które zadaje sobie przebudzona świadomość mieszkająca w ciele. Niekoniecznie jako mentalnie sformułowane pytanie, ale bardziej jako otwartość na głębię żywych pragnień serca. To tego pragniemy – wcielonej transcendencji, która porusza się na trajektorii pragnień samego ducha. Tak – duch jest pełen pragnień. Duch sam w sobie jest pragnieniem. Nurt rzeki życia jest pragnieniem wprawiającym wszystko w ruch. Dlatego kiedy budzimy się prawdziwie do duchowej rzeczywistości, budzimy się do prawdziwego życia. Kiedy odkrywamy że to co dotychczas nazywaliśmy rzeczywistością okazuje się być iluzją światła świadomości, to choć widzimy że iluzja jest iluzją – jest rzeczywista jak piasek w naszej piaskownicy. I wówczas budzimy się do tej podniosłej realizacji – jesteśmy tutaj po to żeby się bawić.