[Tekst skierowany jest głównie do osób, które spotkały się już przynajmniej do pewnego stopnia z naukami Advaity Vedanty.]
Nigdy nie zadałem sobie tego monumentalnego pytania: “kim jestem?”.
Ramana jest dla mnie poetą. Cała jego obecność jest sednem poezji. Dlatego zwykle nie było potrzeby żeby mówił zbyt wiele. Jeśli jesteś sednem poezji, to czy każde słowa które roztoczysz wokół siebie nie będą mąciły przejrzystej tafli zwierciadła twojego czystego istnienia? A jednak, czasem naturalna potrzeba chwili przemawiała poprzez niego. Słowa wypływały z samej ciszy, wyrażały ciszę i wskazywały na nią, na jej źródło, żeby rozpłynąć się w ciszę wszystkiego z której powstały i którą są. Dlatego jego obecność jest ciągłą ciszą, czy mówił, czy nie. Czy żył w ciele, czy żyje jako czysta przestrzeń samej ciszy. Jeśli porównasz wcielone życie do słowa ciszy, to zobaczysz wtedy że śmierć jest ciszą, a życie jest jej słowem.
Ramana jest dla mnie poetą. Cała jego obecność jest sednem poezji. Dlatego zwykle nie było potrzeby żeby mówił zbyt wiele. Jeśli jesteś sednem poezji, to czy każde słowa które roztoczysz wokół siebie nie będą mąciły przejrzystej tafli zwierciadła twojego czystego istnienia? A jednak, czasem naturalna potrzeba chwili przemawiała poprzez niego. Słowa wypływały z samej ciszy, wyrażały ciszę i wskazywały na nią, na jej źródło, żeby rozpłynąć się w ciszę wszystkiego z której powstały i którą są. Dlatego jego obecność jest ciągłą ciszą, czy mówił, czy nie. Czy żył w ciele, czy żyje jako czysta przestrzeń samej ciszy. Jeśli porównasz wcielone życie do słowa ciszy, to zobaczysz wtedy że śmierć jest ciszą, a życie jest jej słowem.
Tak, doświadczamy słów, które wydają się nie być ciszą. Czy tak jednak jest na prawdę?
Powiesz: “przecież słowa zagłuszają ciszę. Są jak szum przez który nie mogę jej usłyszeć. Dźwięk nie jest ciszą.”
A ja, ani Ramana nie mam na myśli ciszy która jest przeciwieństwem obecności dźwięku. Mówię o ciszy która jest źródłem obu. Ciszy, która jest zarówno każdym słowem, każdym przejawieniem, jak również kontrastem i przestrzenią dla przejawienia. Bez przestrzeni ciszy nie usłyszysz dźwięku, bo słysząc sam dźwięk nie posiadałbyś żadnego rozróżnienia, żadnego kontrastowego punktu, dlatego dźwięk bez przestrzeni jego braku zlał by się w coś bezkształtnego, co nie posiadałoby już żadnej wymowy, żadnej informacji, pozostajac niezauważalnym. Podobnie jak cień nie może zaistnieć bez światła, tak dźwięk nie może zostać uchwycony bez obecności ciszy która go zaznacza. Jednak zarówno dźwięk, jak i jego brak są dualnościami które wzajemnie się uzupełniają, a Cisza o której mówię teraz zawiera w sobie oba bieguny i jest ich źródłem. Cisza jest i dźwiękiem i jego brakiem, i jest też tłem dla obu.
Powiesz: “przecież słowa zagłuszają ciszę. Są jak szum przez który nie mogę jej usłyszeć. Dźwięk nie jest ciszą.”
A ja, ani Ramana nie mam na myśli ciszy która jest przeciwieństwem obecności dźwięku. Mówię o ciszy która jest źródłem obu. Ciszy, która jest zarówno każdym słowem, każdym przejawieniem, jak również kontrastem i przestrzenią dla przejawienia. Bez przestrzeni ciszy nie usłyszysz dźwięku, bo słysząc sam dźwięk nie posiadałbyś żadnego rozróżnienia, żadnego kontrastowego punktu, dlatego dźwięk bez przestrzeni jego braku zlał by się w coś bezkształtnego, co nie posiadałoby już żadnej wymowy, żadnej informacji, pozostajac niezauważalnym. Podobnie jak cień nie może zaistnieć bez światła, tak dźwięk nie może zostać uchwycony bez obecności ciszy która go zaznacza. Jednak zarówno dźwięk, jak i jego brak są dualnościami które wzajemnie się uzupełniają, a Cisza o której mówię teraz zawiera w sobie oba bieguny i jest ich źródłem. Cisza jest i dźwiękiem i jego brakiem, i jest też tłem dla obu.
“Kim jestem?” jest pytaniem które podobno rzadko zadawał komukolwiek (Ramana). Przeważnie jego nauka sprowadzała się do czystej emanacji Ciszy. Uczeń przychodził do niego aby jej słuchać, by w końcu odkryć że cichość Ramany jest jego własnym istnieniem, zapominając wówczas o sobie jako uczniu, zaskarbiając sobie tę samą ciszę jako jego własną. Odkrywał siebie poprzez jego obecność. Odnajdywał siebie jako Maharishi, widząc że to samo, jedno Istnienie, ta sama jedna Cisza wyraża siebie poprzez ich postacie. Tu, gdzie nie ma ani mistrza ani ucznia, ale jedna przestrzeń tej samej Ciszy.
Czasami jednak ktoś nie potrafił słuchać ciszy. Czasem ktoś nalegał na to aby usłyszeć i zrozumieć jego “sekret”. A on niezmiennie odpowiadał – nie ma żadnego sekretu. Spójrz i zobacz jaka jest prawda. Ona nie jest rezultatem zrozumienia, ale jest stale obecna ponad każdym zrozumieniem.
Dlatego jeśli ktoś zadaje dużo pytań na które nie ma odpowiedzi, to odpowiedzią wówczas jest zadanie pytania z powrotem, które zwróci kogoś takiego ostatecznie do Ciszy, która jest samym źródłem wszystkich pytań.
Dlatego jeśli ktoś zadaje dużo pytań na które nie ma odpowiedzi, to odpowiedzią wówczas jest zadanie pytania z powrotem, które zwróci kogoś takiego ostatecznie do Ciszy, która jest samym źródłem wszystkich pytań.
“Chcę doświadczyć ciszy tak jak ty.”
– Już jej doświadczasz. Usiądź, napij się herbaty. Po prostu spójrz.
“Nie chcę herbaty, chcę ciszy!”
– Już jej doświadczasz. Usiądź, napij się herbaty. Po prostu spójrz.
“Nie chcę herbaty, chcę ciszy!”
I tutaj mistrz musi wykazać się taką samą kreatywnością z jaką pytający przesłania sam sobie to, czego szuka.
Dlatego na duchowej ścieżce spotkasz dwa typy sannjasinów (poszukiwaczy) – ci, którzy słuchają i ci, którzy zadają dużo pytań. Nie ma tutaj lepszego ani gorszego podejścia. Oba prowadzą ostatecznie i wypalają się w końcu do tego samego. Ale dobrze jest być świadom co jest dla ciebie bliższe – czy zadawanie pytań, czy prostota samego słuchania. To dlatego ja sam nigdy nie zadałem tego pytania “kim jestem?” A kiedy miałem to szczęście aby spotkać się z prawdziwym nauczycielem, to nigdy nie miałem w sobie tak na prawdę żadnego pytania które chciałbym mu zadać. Po prostu chciałem być w obecności kogoś kto stał się wytrawnym kiperem wina czystej obecności. Nie miałem potrzeby mówić, ani pytać. Nie czułem się wygodnie z pytaniami od samego początku.
Owszem, raz zadałem sobie to wielkie pytanie, ale tylko po to aby przekonać się, że nie jest to coś co jest dla mnie bezpośrednie. Sedno tego pytania jest czystą bezpośredniością, ale pytanie samo w sobie jest pośrednikiem.
Owszem, raz zadałem sobie to wielkie pytanie, ale tylko po to aby przekonać się, że nie jest to coś co jest dla mnie bezpośrednie. Sedno tego pytania jest czystą bezpośredniością, ale pytanie samo w sobie jest pośrednikiem.
Przebudzenie do Ciszy może być efektem mentalnego rozpuszczenia wszystkich pytań, kiedy uświadamiamy sobie w końcu że na każde pytanie nie ma ostatecznej odpowiedzi. To jest wyzwolenie dla pytającego.
Dla kogoś kto jedynie słucha, przebudzenie ma bardziej energetyczny charakter i posmak. I tak było dla mnie. Kiedy ogień mojego najgłębszego pragnienia przyparł mnie do muru ostatecznej szczerości ze sobą samym, zobaczyłem w końcu jasno że to czego pragnę najmocniej jest głębią otchłani mojego Serca. Nigdy nie szukałem wyzwolenia dla mojego umysłu. Szukałem żywego *uczucia* połączenia ze wszystkim. Owszem, to również na zawsze zmieniło podstawę moich myśli, to również było przebudzenie umysłu, jednak ja sam nigdy nie miałem problemu z własnym umysłem. Nie szukałem wyzwolenia od moich myśli. Tak na prawdę nie szukałem nawet serca, bo od zawsze nie brakowało mi wrażliwości, ale to za czym tęskniłem było docenieniem mojego istnienia. Zobaczyłem wtedy że od zawsze w naturalny sposób byłem przebudzony, a ciężar który odczuwałem był moim ego stworzonym z bardzo pierwotnego uczucia bycia nieadekwatnym i gorszym. Moja najwyższa szczerość odkryła przede mną miejsce we mnie, które nigdy nie było dotknięte przez uwarunkowania tej planety. Miejsce, które jest zawsze wolne od tego w co nieświadomie pozwoliłem sobie od małego dziecka uwierzyć na swój temat. Miejsce, które nie jest niczyją opinią, żadnym przekonaniem, żadnym ciężarem utwierdzanej przez lata wiary. Miejsce które jest młodsze i starsze zarazem od mojego ciała, na którego temat usłyszałem różne przykrości. Miejsce, które ze swojej natury jest wiecznym przebaczeniem za każdą krzywdę którą obrzucamy się nawzajem z pokolenia na pokolenie. Miejsce, które niczego nie pragnie, ale jest najsubtelniejszą formą radości i spełnienia, pomimo wszystkiego, pomimo różnych słów i dźwięków. Miejsce, które jest Ciszą Stworzenia i źródłem współczucia.
Dla kogoś kto jedynie słucha, przebudzenie ma bardziej energetyczny charakter i posmak. I tak było dla mnie. Kiedy ogień mojego najgłębszego pragnienia przyparł mnie do muru ostatecznej szczerości ze sobą samym, zobaczyłem w końcu jasno że to czego pragnę najmocniej jest głębią otchłani mojego Serca. Nigdy nie szukałem wyzwolenia dla mojego umysłu. Szukałem żywego *uczucia* połączenia ze wszystkim. Owszem, to również na zawsze zmieniło podstawę moich myśli, to również było przebudzenie umysłu, jednak ja sam nigdy nie miałem problemu z własnym umysłem. Nie szukałem wyzwolenia od moich myśli. Tak na prawdę nie szukałem nawet serca, bo od zawsze nie brakowało mi wrażliwości, ale to za czym tęskniłem było docenieniem mojego istnienia. Zobaczyłem wtedy że od zawsze w naturalny sposób byłem przebudzony, a ciężar który odczuwałem był moim ego stworzonym z bardzo pierwotnego uczucia bycia nieadekwatnym i gorszym. Moja najwyższa szczerość odkryła przede mną miejsce we mnie, które nigdy nie było dotknięte przez uwarunkowania tej planety. Miejsce, które jest zawsze wolne od tego w co nieświadomie pozwoliłem sobie od małego dziecka uwierzyć na swój temat. Miejsce, które nie jest niczyją opinią, żadnym przekonaniem, żadnym ciężarem utwierdzanej przez lata wiary. Miejsce które jest młodsze i starsze zarazem od mojego ciała, na którego temat usłyszałem różne przykrości. Miejsce, które ze swojej natury jest wiecznym przebaczeniem za każdą krzywdę którą obrzucamy się nawzajem z pokolenia na pokolenie. Miejsce, które niczego nie pragnie, ale jest najsubtelniejszą formą radości i spełnienia, pomimo wszystkiego, pomimo różnych słów i dźwięków. Miejsce, które jest Ciszą Stworzenia i źródłem współczucia.
Prawda nie jest ani lepsza, ani gorsza.
[photo: kamień Arunachali, Tiruvannamalai]