Co jeśli to nie karabin, ani wirus, ani skorumpowane media i rządy są teraz prawdziwym zagrożeniem, ale ponad wszystko nasz własny brak świadomej i odważnej decyzji w jakim kierunku zwrócona jest nasza uwaga?
Tak, toczy się wojna. Ale nie na Ukrainie. Znacznie bliżej. Bliżej niż blisko. [dramatyczna muzyka w tle]
Nie mam w zwyczaju wypowiadać się na polityczne tematy per se, bo nie mam w tym kierunku najmniejszej inklinacji z natury, ale tak na prawdę to o czym mówię w tej chwili jest czymś co wykracza poza jej domenę. Polityka z definicji zakłada percepcję dwóch, albo więcej stron, które walczą i/albo negocjują ze sobą w grze o WŁASNY interes. Tymczasem nasze Serce nie postrzega wielu kolidujących ze sobą interesów, lecz jedną całość o którą troszczy się po równi. Dlatego jeśli pozwalamy sobie kroczyć ścieżką prawdziwej szczerości, to ta sama droga otwiera nasze spojrzenie na wizję Serca, które nie stoi po żadnej stronie.
Możemy na przykład w zupełnie naturalny sposób sympatyzować z Ukrainą, lecz być wrodzy wobec Putina, co jest może nawet tym bardziej zrozumiałe, ale co jeśli obok zarówno niechęci i solidarności pozwolimy sobie dostrzec, że to co powoduje każdym aktem agresji jest w gruncie rzeczy – ostatecznie – poczucie własnej niższości i brak rozpoznania źródła swojej prawdziwej mocy, próbując wówczas zewnętrznie udowadniać ją innym poprzez ofensywę i gwałt? Dlatego zarówno strona atakowana, jak i atakująca jest tak samo poszkodowana. Wiadomo, nie można tego precyzyjnie zmierzyć, bo bólu nie da się policzyć i zważyć, ale zmierzam do tego, że każdy agresor jest tak na prawdę ofiarą i jeśli pozwalamy sobie być otwartym Sercem, którym jesteśmy, to nasze współczucie nie ograniczy się jedynie do jednej strony, ale obejmuje obie tak samo, po równi
… O ile to w ogóle prawda, że Rosja faktycznie walczy z Ukrainą, co otwiera kolejną kwestię, którą chciałbym się podzielić z Tobą. I nie ogranicza się ona jedynie do Rosji i Ukrainy, ale w ogóle do całego zestawu interesujących wydarzeń, które rozgrywają się teraz na planecie.
Jest to tak szalenie obszerny temat, że żeby w ogóle zacząć o nim mówić należałoby słowem wstępu napisać całą, tłustą książkę. Streszczę się w tym miejscu i powiem tylko tyle, że chyba każdy z nas, łącznie z kimś kto zaszył się w jaskini dwa lata temu i nie czyta tego tekstu, ma przynajmniej blade przeczucie, że coś się dzieje i że być może nie słyszymy całej prawdy, albo w ogóle jej nie słyszymy. Chyba każdy z nas przynajmniej podskórnie to przeczuwa. Chyba każdy z nas przynajmniej przez moment zabawiał się myślą o tym, że to co słyszymy z ust polityków, najbardziej wpływowych ludzi i mainstrem’owych mediów może nie być tym, co faktycznie ma miejsce. Chyba każdy z nas ma przeczucie, że coś tu wrze i gotuje się, lecz wszystkie oficjalne głosy uparcie nie adresują sedna, sprzedając nam różne opowieści, które nawet nie są koherentne i wręcz w niektórych przypadkach zaprzeczają sobie nawzajem.
I zanim pójdziemy dalej, zapraszam Cię do tego aby dostrzec, że w rzeczywistości jakakolwiek mentalna stymulacja jest postrzegana przez Ciebie z dystansem nawet, kiedy może wydawać się że niemal >jesteśmy< tożsamością pobudzonego umysłu. Mówię o tym, bo jest spore prawdopodobieństwo, że poniższe słowa mogą sprowokować takie tendencje. Nie sprzedaję tutaj żadnych opinii, a jedynie adresuję kwestię, która dla wielu jest bardzo aktualna i choć osobiście nie mam najmniejszej potrzeby mówić o tym wszystkim, to chcę w ten sposób pokazać Ci, że jestem z Tobą w tym miejscu, w którym dla wielu z nas mieszkają obawy i strach.
W wielkim skrócie, bo ten tekst nawet nie próbuje zagłębiać się w to wszystko:
Koolwid. Chyba jedno z najważniejszych nasuwających się pytań (a jest ich sporo) to dlaczego niemal wszystkie rządy ryzykowały gigantyczne straty zamrażaniem gospodarki przez lockdowny, jeśli rzeczywiste zagrożenie wirusem jest zupełnie nieproporcjonalne do takich drastycznych posunięć? Byłem chory na Kowida dwa razy i faktycznie jest to świństwo, ale wystarczył mi jeden dzień w łóżku i tona witaminy d3 żeby nazajutrz w miarę normalnie funkcjonować. Coś takiego w ogóle nie tłumaczy takich decyzji. Jaki jest powód nakręcania tej szalonej narracji wokół nie aż tak groźnego wirusa, karmiąc cały świat strachem? Tak, wiem, nie ma nic odkrywczego w tym pytaniu, ale właśnie o to chodzi. Niemal każdy z nas zadaje to pytanie, a jednak nigdzie nie widzimy poważnych i otwartych dyskusji na ten temat, poza alternatywnymi mediami. Dlaczego? I to jest kolejne, równie ważne pytanie.
Dalej: Pozorna troska o klimat, lecz absolutny brak troski o konsekwencje ekonomiczne nagłych sankcji na produkcję CO2, a przez to brak troski o życie każdego z nas z wyjątkiem bardziej bogatych, którzy i tak nie odczuwają w kieszeniach rosnących ku niebu cen za energię. A wiadomo – droga energia to drogie wszystko. Dlaczego właśnie teraz, kiedy cały świat jest gospodarczo poturbowany Kowidem, Światowe Forum Ekonomiczne NAGLE chce niemal od razu pozbyć się elektrowni węglowych, kiedy alternatywne źródła są jeszcze technologicznie za mało rozwinięte, żeby zmierzyć się z rozmiarami naszych potrzeb?
Totalitarne zachowania niektórych, podobno demokratycznych rządów, na przykład nieuzasadnione areszty w Australii, traktowanie absolutnie i bezsprzecznie pokojowych protestów, jako brutalny i faszystowski terroryzm, przymus do szczepień, namierzanie obywali (Kanada).
I to wszystko (i więcej) objęte jednostronną i jednogłośną narracją mainstrem’owych mediów, które wydają się nie być zainteresowane obiektywnym i bezstronnym dociekaniem faktów, lecz być w służbie tych samych interesów, tych samych ludzi, jak choćby propagowanie szczepionek będąc jednocześnie sponsorowane przez te same koncerny farmaceutyczne, które je produkują ( https://www.youtube.com/watch?v=DC1h6l-eXJw )
To do czego zmierzam to to, że być może – szczególnie w tym czasie – warto jest być bardzo krytycznym wobec wszystkich oficjalnych informacji i MOŻE nie wierzyć na słowo nikomu tylko dlatego, że słyszymy coś z ust prezentera CNN’u.
I dla odrobiny chili do tego dania, gdyby brakowało tu jeszcze więcej ognia, cytat wypowiedzi doradcy przewodniczącego Światowego Forum Ekonomicznego:
“Dane mogą pozwolić elitom na stworzenie czegoś nawet bardziej radykalnego od cyfrowej dyktatury. Poprzez hakowanie organizmów, elita może zyskać władzę do przekonstruowania przyszłości samego życia.” i “Wielu tyranów i rządy w przeszłości chciały to zrobić, lecz nikt nie rozumiał biologii wystarczająco dobrze i nikt nie posiadał odpowiedniej mocy obliczeniowej i danych, aby zhakować miliony ludzi – ani gestapo ani KGB. Lecz wkrótce niektóre korporacje i rządy będą w stanie systematycznie hakować wszystkich ludzi.” ~ Yuval Noah Harari (https://youtu.be/6G3nWyoQ5CQ)
🙂 Najzabawniejsze (?) jest to, że mówił o tym z entuzjazmem.
Co faktycznie dzieje się teraz na Ukrainie – nie wiem i nie próbuję powiedzieć niczego, bo nie widzę niczego na własne oczy. Media nie są moimi oczami – tyle wiem. Z jakiegoś powodu media pokazały nagrania i zdjęcia rzekomo pochodzące z Ukrainy, lecz okazało się że przynajmniej niektóre z nich pochodzą z innych konfliktów, co jest – chyba 🙂 – nieco zastanawiające. Niektóre zdjęcia, które miały przedstawiać uzbrojonych Ukraińskich cywili były ludźmi z makietami karabinów. Jedna Ukraińska celebrytka, która chwaliła siebie za to, że walczy za swój kraj pokazała zdjęcie z karabinem ASG (zabawka na kulki). Nie poświęcam czasu na tropienie wiadomości, bo jest to z mojej perspektywy strata czasu i życia, ale widziałem kilka nagrań z Ukrainy i choć jestem ostatnim człowiekiem, który wie coś o taktyce wojskowej, to przedstawione posunięcia nie mają dla mnie sensu. Dlaczego na przykład wystrzelono jeden pocisk w budynek mieszkalny? Jeśli wierzyć zeznaniom, nie było tam żadnych sił Ukraińskich. Nie rozumiem też dlaczego nigdzie nie widzę żadnych żołnierzy. Gdzieś tam w odległym tle słychać tylko czasem jakieś wybuchy. A jeśli już pokazywana jest jakaś akcja to na moje oko, które z wojskiem ma tyle wspólnego co ktoś, kto był tylko na komisji wojskowej i strzelał w pupę kolegów z karabinu asg, wydaje się być bardziej wyreżyserowana, niż pokazująca ludzi faktycznie walczących o życie. Media pokazywały też żołnierzy ostrzeliwujących z ciężkich karabinów zwyczajne domy, w których nie było żadnych wojsk Ukraińskich, co znowu prosi się o podejrzenie, że jest to coś zainscenizowanego. Trudno mi podejrzewać Rosjan o tak uderzającą głupotę, ale może nic nie wiem i jestem naiwny. Jeśli chcesz, możesz mnie poprawić. To wszystko wygląda mi bardziej na upozorowane przedstawienie, niż na prawdziwą wojnę, ale oczywiście mogę się mylić.
Niczego nie próbuję sugerować. Mówię jedynie, że nic nie wiem i nie wiem ani kto walczy na Ukrainie, ani z kim. Mam swoje podejrzenia i swoje intuicje, ale nie zależy mi w ogóle żeby dzielić się jakimkolwiek przekonaniem. Intencja tego tekstu jest absolutnie odwrotna – jest zaproszeniem do tego, żeby odpocząć do otwartości, która nie ma potrzeby wierzyć w cokolwiek, lgnąć do jakichkolwiek konkluzji, ani nawet stawać po jakiejkolwiek ze stron.
Co jeśli zdrowie i oddech – szczególnie w tym czasie – wygląda jak absolutna prostota tego, że jedynym faktem jest to, co bezpośrednio widzą nasze oczy? Cała reszta jest spekulatywną opowieścią, która może zawierać w sobie jakąś prawdę, albo nie. Nie wiem. Wiem tylko, że żyję i oddycham i widzę to, co widzę.
To bardzo interesujący czas i potencjalnie bardzo owocny, bo ten cały szturm i nawałnica kolosalnych wydarzeń skondensowana w tak krótkim czasie zmusza nas do poszukiwań czegoś, na czym faktycznie możemy się oprzeć. Jeśli cały świat i grunt pod nami trzęsie się bez końca, to musimy zwrócić się w zupełnie innym kierunku, niż stale niepewna, zewnętrzna rzeczywistość. Ale o tym zaproszeniu nigdy nie usłyszymy w telewizji, ani od polityka. Nic tak nie uzależnia jak strach. I właśnie tym karmią się media, które walczą o naszą uwagę, sprzedając pewną wizję świata, która najwyraźniej jest wygodna dla pewnych ludzi, żebyśmy w nią wierzyli. Ktoś najwyraźniej ma swój interes w tym, żebyśmy się bali.
W jakim kierunku zwrócona jest nasza uwaga? Jeśli jedynie na zewnątrz, to wówczas różne wydarzenia mogą dotykać w nas uczucia strachu i kiedy szukamy odpowiedzi na to uczucie jedynie poprzez zewnętrzne środki, to możemy na przykład zamykać się w pułapce prób lepszego zrozumienia sytuacji, oglądając jeszcze więcej wiadomości. Karmimy wtedy strach strachem, próbując ugasić ogień ogniem.
Alternatywnie, możemy otworzyć się na Wizję Serca, które spogląda na nas okiem Świadomości – Okiem Twojego Istnienia. A jest nią odwaga do tego, aby nie uciekać od strachu w strach, dając się bezwiednie ponieść kompulsji obaw, które rodzą kolejne i kolejne obawy, ale zamiast tego pozwolić sobie BYĆ sercem, które jest obecnością dla strachu.
Strach mówi: “nie mogę pozwolić sobie być, bo muszę coś najpierw zrobić, żeby się nie bać.”
“Nie wiem co właściwie i dlatego się boję, ale spróbuję coś z tym zrobić.”
Prawda mówi: “Chcę Ciebie właśnie takiego, już teraz, Kochany.”
Strach: “Nie, nie mogę odpocząć, bo się boję. Nie zasługuję na odpoczynek, bo tutaj nie jest jeszcze bezpiecznie.”
Prawda: “Oczywiście, zaczekam na Ciebie. Nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj z Tobą, nawet kiedy o tym nie wiesz.”
Strach: “Chcę być z Tobą, ale nie mogę.”
Prawda: “Oczywiście.”
Strach: “Przyjdę, jak już to załatwię.”
Prawda: “Mogę Ci pomóc.”
Strach: “Jak? Muszę najpierw wiedzieć.”
Prawda: “Dowiesz się, jak przyjdziesz.”
Strach: “Najpierw mi powiedz, a wtedy przyjdę.”
Prawda: “Gdybym Ci powiedziała, to musiałabym mówić Twoim językiem, a wtedy nadal byś się bał.”
Strach: “To co mam zrobić?”
Prawda: “Nic. Zostań ze mną.”
Strach: “Mogę zostać, ale wtedy cały świat się zawali.”
Prawda: “Może. Ale ze mną jesteś bezpieczny.”
Strach: “Muszę to przemyśleć.”
Prawda: “Znam Cię, mój Słodki. Ty nigdy nie przychodzisz, ale dla mnie to bez znaczenia, bo kocham Cię zawsze tak samo. Jestem tu dla Ciebie od samego początku i będę tutaj nawet, kiedy wszystkie gwiazdy kiedyś ułożą się do snu.”
Strach: “Więc… Mogę się bać…? Bo wiesz, tak sobie pomyślałem, że gdybym był Strachem i nie przestał być Strachem, to może mógłbym do Ciebie przyjść. Bo boję się tego, że jeśli przyjdę, to coś się ze mną stanie.”
Prawda: “Tak, Kochany. Chcę Ciebie. Nie zmienię Cię. Chcę Ciebie właśnie takiego.”
Strach: “Dobrze, przyjdę na chwilę, ale tylko na próbę, żeby się upewnić że to bezpieczne.”
Prawda: “Nie mogę dać Ci zapewnień, ale mogę dać Ci siebie. Jestem dla Ciebie.”
Strach: “Bez zapewnień? To nie wiem…”
Prawda: “Nie musisz wiedzieć. Możesz się bać i być nieufny. Właśnie takiego Cię chcę.”
Strach: “Ech… To mnie jeszcze nie przekonuje, choć chciałbym bardzo być przekonany. Chciałbym w końcu być z Tobą. Mam już dosyć tego wszystkiego. Mam dosyć…”
Prawda: “Tak, czego?”
Strach: “Mm… Nie wiem, może siebie samego.”
Prawda: “Ja nie mam Cię dosyć. Kocham Cię.”
Strach: “Ja tylko chcę odpocząć. Tylko odpocząć… Ale nigdy do Ciebie nie przyjdę, bo nie wiem jak.”
Prawda: “Co jeśli >jak< nie jest nawet potrzebne? Nie pytaj >jak<, głuptasie. Już jesteśmy razem. Spójrz, jesteśmy jednym pocałunkiem.
Strach: uśmiecha się
Strach: “Ale…”
Strach: “…”
Strach: “Nie! To jakiś podstęp! Beze mnie wszystko się zawali. Muszę pójść i wszystko naprawić. Może kiedyś zbuduję lepszy świat i wtedy to JA zaproszę Ciebie. Udowodnię Ci moją wielkość. Pokażę wszystkim jaki jestem silny. Żegnaj.”
Prawda: “Tak, naturalnie. Idź, Kochany. Ale wiedz, że cokolwiek nie zbudujesz, wszystko będzie nadal Tobą. Beze mnie nie możesz stworzyć niczego nowego. Ale idź, wierzę w Ciebie.”
Strach: “Nienawidzę Cię. Przy Tobie czuję się taki mały.”
Prawda: “A ja widzę Twoją wielkość.”
Strach: “Jak to? Przecież nic nigdy nie zrobiłem…”
Prawda: “Wielkości nie da się zmierzyć miarą dokonań. Jesteś wielki, bo jesteś częścią mojego serca.”
Strach: “Nic już nie wiem…”
Prawda: “Bardzo dobrze, Kochany, bardzo dobrze.”
Możemy nie odnajdywać w sobie ani ochoty, ani cierpliwości do tego, co czasem czujemy. Ale brak cierpliwości jest nadal częścią tego uczucia, które czujemy. A ono z definicji nie ma cierpliwości dla siebie samego. Prawda naszej Istoty nie potrzebuje cierpliwości – jest Miłością, bezustanną, nieugiętą, bezgraniczną, nieustającą, wszechobejmującą, nieskończoną Miłością. Stoimy wiecznie na bezdrożu życia, mając – ostatecznie – tylko ten jeden wybór: spojrzeć w stronę Źródła tych wszystkich doświadczeń i w ten sposób pozwolić sobie odkrywać naszą nigdy nie utraconą jedność ze Źródłem, albo uciekać od siebie podążając za sugestiami strachu, który boi się spojrzeć na samego siebie. Strach zawsze unika tej konfrontacji, sugerując na przeróżne sposoby, że jedynym remedium na swój strach jest zaangażowanie w próby zmienienia zewnętrznej sytuacji, nigdy nie będąc chętny zwrócić się w przeciwnym kierunku. Dlatego niepokój będzie w tym wypadku śledzić wiadomości i tworzyć przeróżne teorie, desperacko chcąc pochwycić się jakiegoś zrozumienia i wytłumaczenia, albo ignorancko próbować wmawiać sobie, że nic się nie dzieje, nie chcąc zmierzyć się z nagim faktem tego, jak bardzo się boi. Tymczasem jedyną, prawdziwą odpowiedzią na jego obawy jest on sam – spojrzenie na samego siebie, bo w rzeczywistości to nie zewnętrzne sytuacje dyktują nam to, co czujemy. Zewnętrzny teatr przedstawień jest czymś, co konfrontuje nas z uczuciami, które już wcześniej w nas istniały, a których może do tej pory nie byliśmy świadomi. Strach nigdy nie będzie chciał dostrzec tej odpowiedzialności za siebie, obwiniając jedynie zewnętrzne okoliczności. Ale właśnie dlatego się boi i czuje się bezsilny.
Każdy z nas, bez wyjątku, zapragnął doświadczyć tego życia dokładnie w takiej formie w jakiej się ono rozgrywa jako Dusza, której pragnieniem było doświadczać siebie w tym ciele, w tych czasach, w tym miejscu. Nie ma najmniejszej pomyłki w tym, że spotykamy się z tymi wszystkimi wyzwaniami zarówno bezpośrednio w naszym prywatnym życiu, jak i w formie globalnych wydarzeń. Zaufaj mi – chcesz, absolutnie chcesz być tutaj nawet, jeśli czasem zapominasz, że istnieje coś takiego jak szczery entuzjazm. Nie musisz czuć entuzjazmu, aby nadal chcieć być tutaj i doświadczać tego wszystkiego, bo dosłownie Ty sam jesteś źródłem tego pragnienia. Duch, którym jesteśmy absolutnie UWIELBIA doświadczać siebie jako potencjał do doświadczenia wewnętrznej transformacji, będąc w tym ciele. Dlatego decyduje się często na wyboistą przejażdżkę pełną wyzwań, bo jest trochę szalony 😉 Jest czystym, Boskim Szaleństwem. Bóg jest wszystkim, ale między innymi Absolutnym Wariatem i Świrem. Tylko szaleństwo jest godne Jego uwagi. I Ty jesteś tym szaleństwem. Teraz wszystko zaczyna nabierać powoli sensu, prawda? 🙂 Chcemy wyzwań, chcemy doświadczyć przenikających się kontrastów zagubienia i ponownej klarowności, strachu i odwagi, bezsilności i zaufania, beznadziei i otwartości. Nie ma nic bardziej pysznego, ciekawego i satysfakcjonującego od doświadczania ponownego odkrywania siebie jako niegasnącej odwagi do tego, aby spotkać się z każdym doświadczeniem. A tą wieczną odwagą jesteś Ty, nawet, jeśli nasza ludzka strona doświadczenia czuje się totalnie przerażona. I dla jej strachu jesteś Ty – obecność samego Boga, który spogląda na to wszystko okiem Świadomości.
Spróbuj, kiedy pojawia się w Tobie na przykład strach, pozwolić sobie absolutnie i totalnie, bez żadnych możliwych granic BAĆ SIĘ do samego bezdennego dna, a potem jeszcze dalej. I nie przestawaj po minucie, ani po godzinie, ani po miesiącu. I dostrzeż, że jest w Tobie coś, co wcale nie walczy ze strachem, ani nie próbuje się go pozbyć, ani nie jest nim zmęczone, ani nie niecierpliwi się. I nawet jeśli strach nieustanie będzie trzymać się kurczowo pazurami krawędzi przepaści w którą obawia się spaść, to masz przed sobą absolutnie bezcenną okazję doświadczyć siebie jako obecność Serca, które nigdy nie ma potrzeby uciekać przed jakimkolwiek uczuciem, ani przed czymkolwiek. Wolność niczego nie próbuje się trzymać, ani niczego od siebie odżegnać, i lecąc w przepaść wiecznej niewiadomej tego życia odnajduje Siebie – Odwagę Boga do doświadczania wszystkiego. I tym jesteś. Strach temu nie zaprzecza; strach jest jedynie kolejnym doświadczeniem, którego jesteś świadom w swojej Odwadze, w swoim Istnieniu, swoim Sercu, z którym jesteś niezmiennie jednym.
Strach i wszystko co możemy pomyłkowo oceniać jako słabość jest tak naprawdę potencjałem do odkrycia naszej faktycznej mocy, dlatego choć nie życzę nikomu trudności i cierpienia to istnieje we mnie i w Tobie miejsce, które jest wdzięczne za to wszystko co rozgrywa się przed nami, łącznie za politycznymi kulisami, które próbują pozostawać ukryte.
I podobnie jak motywacje oligarchów, którzy myślą, że odnajdą poczucie ważności, docenienia i mocy poprzez dominację i kontrolę innych, która podszyta jest w gruncie rzeczy ucieczką przed konfrontacją z własnymi, głębokimi obawami, podobnie my sami bywamy polem wewnętrznej bitwy, kiedy niechęć przed spojrzeniem na trudne uczucia zamienia nas w kogoś, kto próbuje manipulować uczuciami i myślami, zachowując się jak wewnętrzny tyran. Za każdym razem kiedy próbujemy uniknąć nieprzyjemnych uczuć, z definicji zaczynamy stosować jakieś strategie, zaczynamy sobą zarządzać. Zamiast zwyczajnie być sobą, stwarzamy nieświadomie tożsamość ego, które próbuje czuć się jedynie dobrze, postrzegając takie uczucia jak strach, albo osamotnienie jako swojego śmiertelnego wroga, któremu wypowiadamy wojnę. I wówczas żyjemy w strachu przed strachem, dzieląc siebie na dwie części. Możemy nawet “pracować” nad sobą, pozornie próbować sobie pomóc, ale jeśli angażujemy się w cokolwiek, czy jest to joga, szamanienie, trening, terapia – cokolwiek – nadal operując jako ktoś, kto posiada wewnętrznego wroga, to wszystko co robimy będzie nadal podszyte tą samą mentalnością konfliktu i wojny. Tymczasem Serce którym jesteśmy dosłownie nie widzi i nie potrafi zobaczyć w czymkolwiek napastnika. Dlatego wita wszystko tak samo, kochając wszystko tak samo. I nie musimy nigdy udawać, że coś kochamy, kiedy mamy już szczerze dosyć pewnych stanów. To nie jest naszym zadaniem. Naszym “zadaniem” jest otwierać się i pozwolić sobie być Sercem, które kocha również tę część nas, która czegoś nienawidzi.
Jeśli naprawdę pragniemy pokoju, to pokój zaczyna się właśnie tutaj, od Ciebie.
Dziękuję Ci. Dziękuję.
[ photo: Taj Mahal, Indie, 2017 ]