“Wewnętrzne dziecko” jest najbardziej niewinnym i czystym aspektem ego. Jest tak niewinne, że trudno jest nawet kojarzyć je z ego, niemniej jest to pierwotna forma ego, zanim nie zacznie obrastać w pancerz przeróżnych strategii obronnych — uwarunkowań.
Dlaczego o tym wspominam?
Jeśli spojrzymy na tę część nas, która jest dzieckiem — czystą niewinnością — oraz tym, w jaki sposób to dziecko może się zachowywać, powodowane strachem przed potencjalnym zranieniem — co jest już klasycznym, negatywnym ego — to siłą rzeczy musimy zapytać, czy istnieje w tej sytuacji Rodzic.
Zwykle większość ludzi zna siebie jedynie jako to dziecko, które może na pozór zachowywać się jak dorosły, lecz w głębi zawsze pozostanie i jest niewinnym dzieckiem. Czy istnieje zatem Rodzic dla tej niewinności w nas? Czy to możliwe, że jesteśmy czymś jeszcze bardziej pierwotnym nawet od samej niewinności, od bardzo intymnego i bliskiego poczucia “siebie”.. ?
Zanim spróbujemy sobie odpowiedzieć na to pytanie warto jest dostrzec to, że negatywne ego próbuje wchodzić w rolę rodzica dla naszej niewinności, starając się ją “chronić”, lecz tak na prawdę samo w sobie jest nadal tym samym dzieckiem, które stwarza w sobie “dorosłą” tożsamość. Innymi słowy negatywne ego próbuje chronić nasze niewinne serce, wchodząc w rolę policjanta dla wszystkiego, co może naruszyć naszą strefę komfortu. I kiedy identyfikujemy się silnie z postacią wewnętrznego policjanta, doświadczamy zamkniętego serca. Policjant tak usilnie stara się chronić nasze niewinne serce, że przestaje mu ufać, będąc zajęty wypatrywaniem ze wszystkich stron potencjalnego (zwykle wyobrażonego) zagrożenia. To jest moment, kiedy przestajemy żyć naszą autentycznością, w obawie przed tym, że coś może ją zranić. Przestajemy pozwalać sobie być spontanicznością naszej nieociosananej, nagiej niewinności, a zaczynamy identyfikować się z rolą kogoś, kto próbuje ją chronić, chowając ją tym samym w więzieniu, nie dając jej dość do głosu. To jest ten moment, kiedy dziecko uświadamia sobie, że świat, w którym żyje nie jest całkowicie bezpieczny i w dosyć naturalny sposób wykształca w sobie przeróżne mechanizmy obronne, które składają się na postać policjanta — z początku infantylnego, a z czasem niezwykle wyrafinowanego, kiedy zaczynamy dorastać.
Umysł oddziela się wówczas — pozornie — od serca, chcąc przejąć samotnie kontrolę. Ego staje się negatywne, a niewinność jest schowana w ciemnej piwnicy, podczas gdy na twarzy mamy na sobie maskę policjanta, w większym albo mniejszym stopniu.
Lecz widzisz, nawet policjant jest cały czas tym samym dzieckiem, w gruncie rzeczy. Kiedy dziecko zaczyna dorastać, na pozór przestając być takie niewinne jak dawniej, przywdziewając na siebie płaszczyk jakiejś tożsamości, to w głębi nadal pozostaje tym samym dzieckiem, tyle tylko, że teraz w nieświadomy sposób podchodzi do życia w strategiczny sposób, zajmując się bardziej próbami kontroli życia, zamiast życiem życia jako całkowicie spontaniczne, otwarte serce, zamykając się w kokonie negatywnego ego.
Widzimy więc, że negatywne ego jest kostiumem, które nosi na sobie wewnętrzne dziecko. Kostium, który czasem może wyglądać jak ucharakteryzowana postać z horroru, jednak spojrzenie, które przez nią patrzy jest cały czas tą samą niewinnością dziecka.
Kiedy spoglądamy na siebie tym okiem, które dostrzega w naszych reakcjach, zachowaniu, myślach, emocjach, niewinność dziecka, jakkolwiek na powierzchni może czasem w ogóle nie przypominać niewinności — widzimy siebie okiem Rodzica, którym jest światło Świadomości — naszą duchową Esencją.
Wewnętrzny policjant również posiada pewną zdolność do spoglądania “z góry” na niewinne serce w nas, lecz jak już wcześniej sobie powiedzieliśmy — pozostaje nadal aspektem dziecka, jakkolwiek usilnie może temu zaprzeczać. Policjant może stać się również duchowym policjantem i wówczas wykorzystuje duchową wiedzę do tego, żeby krytykować siebie i dawać sobie reprymendy za każdym razem, kiedy niewinność w nas doświadcza w sobie negatywnych emocji i stanów.
“Musiałem nie być zbyt obecny, jeśli poczułem się dzisiaj smutny. Nie byłem wystarczająco w “‘teraz”, dlatego czułem smutek. Muszę wrócić do “teraz”, już teraz!”
Albo w wykonaniu adwajtowego, zniecierpliwionego krytyka:
“Kim jest ten, który czuje się smutno?” — z pasywno-agresywnym nastawieniem przeciwko tej emocji, jakby była jakimś niechcianym problemem do rozwiązania.
Albo: “To wszystko przez te myśli. Nie powinienem myśleć. Wrócę lepiej do medytacji i wygnam z siebie raz na zawsze te podstępne gremliny w mojej głowie!”
Każdy z tych przykładów sprowadza się do tego samego — oskarżania jakości naszego wewnętrznego doświadczenia i szukania winowajcy, w próbach zaradzenia na postrzegany “problem”. Negatywne ego zawsze walczy z negatywnymi emocjami albo stara się pochwycić i zatrzymać te pozytywne. Jest stale zajęte zarządzaniem i kontrolowaniem uczuć, które doświadcza nasza niewinność. Lecz w jaki sposób niewinność może poczuć się bezpiecznie w tej sytuacji, kiedy pan albo pani policjant staje się karzącym i oskarżającym krytykiem, staje zajęty swoją krucjatą? Negatywne ego daje nam chorą namiastkę i iluzję bezpieczeństwa, zajmując się wyglądaniem różnych niebezpieczeństw, dlatego się z nim identyfikujemy, lecz w rzeczywistości jest wielkim ograniczeniem i więzieniem dla naszego serca. Jest jak wiecznie zajęty i przez to wiecznie nieobecny rodzic.
To w nas, co jest prawdziwym Rodzicem, nie postrzega żadnego z uczuć jako czegoś niechcianego i złego. Zamiast “ratować” dziecko przed doświadczeniem smutku, jest bezwarunkową Miłością dla niego, właśnie w tym smutku albo gniewie, frustracji, zazdrości, apatii, depresji, niemocy. Jest tym, co nieprzerwanie kocha i akceptuje wszystko czego doświadczamy, nie dyskutując z tym, nie dając żadnej reprymendy, nie korygując nas, nie mówiąc, że robimy coś “nie tak”, lecz kocha nas nieprzerwanie i niezmiennie tak samo.
Zwolnijmy w tym miejscu i pozwólmy sobie usiąść na kolanach u Boga nawet, jeśli nie wiemy w tej chwili w jaki sposób to zrobić. Nic nie musisz wiedzieć. Wystarczy, że chcesz.
.
Jest w Tobie coś, co nigdy nie walczyło z emocjami. Coś, co nigdy nie przejmowało się żadną myślą ani wydarzeniem. Nawet wtedy, kiedy było Ci trudno i być może wydawało się, jakby jedyne co istniało to jedna, wielka niezgoda na to, co jest. Nawet, kiedy być może zdarzyło się nam wyciągnąć środkowy palec ku życiu, coś w nas pozostaje niezmiennie tym samym Spokojem. W płaczu i krzyku, kategorycznej niezgodzie i najgłębszym smutku — Spokój. Ten sam, wieczny Spokój.
Dziecko w nas może w tym momencie zapytać w jaki sposób może go odczuć, jak go dosięgnąć, jak go doświadczyć. Jak znaleźć w Nim namacalne pocieszenie. I jest to absolutnie zrozumiałe, jednak dziecko nadal szuka Jego obecności w jakiejś formie boskiej, mistycznej obecności, którą może doświadczyć zmysłami, nawet jeśli dotyczą wewnętrznego wymiaru uczuć. Jednak Bóg w nas nie posiada żadnej formy, żadnej postaci. Jest Świadomością — czystą Jaźnią, w której doświadcza w sobie aspektu dziecka, które może Go szukać. Jest Sercem Świadomości, które obejmuje w Sobie dziecko i z którym jest niezmiennie jednym. Jezus nazwał je Ojcem, a swoją wcieloną formę — Synem. I rozpoznał Go jako jego własną Istotę, gdyż wiedziony głębokim duchowym instynktem zaczął zwracać się ku Źródłu swojego doświadczenia, zamiast szukać Go w treści swoich doświadczeń.
Dziecko w nas może być zaintrygowane do pewnego stopnia takim stwierdzeniem, lecz prawdopodobnie nie bardzo mu się ono podoba, bo nadal szuka miłości, wsparcia i ciepła, które mogłoby odczuć i zobaczyć, co raz jeszcze — jest zrozumiałe. Lecz zauważ, że dostrzegając w sobie to dziecko, które pragnie czuć miłość, musisz już teraz być czymś bardziej pierwotnym od niego. Musisz być już teraz czymś większym nawet od własnej niewinności. W przeciwnym razie nie miałbyś możliwości widzieć jej w sobie. Musisz być Świadomością, aby móc doświadczyć w Sobie tej wcielonej formy dziecka, którym również jesteś.
Czym jesteś w takim razie, jeśli nie Rodzicem dla niewinności w sobie..?
Nie musimy traktować tego słowa “Rodzic” zbyt dosadnie, bo każde nabyte skojarzenie z postacią rodzica, który nas wychował, nie będzie nigdy adekwatne. Możemy powiedzieć, że jest to Niebiański Rodzic — Źródło nas i całego postrzeganego świata. Bóg, jeśli wolisz.
Co jest Źródłem mnie, nawet tego mnie, który jest niezwykle intymnym poczuciem “ja”?
Co jest Źródłem tego mnie, który może czuć się czasem głęboko osamotniony, niezrozumiany, szukający uznania, dostrzeżenia i miłości?
Co jest Źródłem tych uczuć, myśli, wrażeń, nadziei, lęków, pragnień?
Nie próbuj odnaleźć żadnej odpowiedzi, którą możesz zamknąć w jakimś słowie, albo opisać jako jakieś wrażenie. To pytanie jest bardziej zaproszeniem do otwarcia się na tajemnicę w Tobie, która wykracza poza osobowe doświadczenie “siebie”, a jednak nadal jest Tobą. Jest to najwyższy paradoks dla umysłu, który nie potrafi sam z siebie pogodzić tej pozornej sprzeczności, lecz dla serca jest to intuicyjna wiedza i rzeczywistość.
“Ja i mój Ojciec jesteśmy Jednym.”
.
Aspekt dziecka w nas jest tym ludzkim wymiarem, który sam z siebie nigdy nie będzie w pełni usatysfakcjonowany, choć doświadcza momentów radości, przyjemności i chwilowego spełnienia. Taka jest jego natura — ciągła ambiwalencja. Tak samo jak… dziecko, nawet jeśli znajduje się w skórze “dorosłego”. A jednak, dziecko w nas ma możliwość dojrzeć do swojego potencjału, lecz wydarza się to poprzez pragnienie otwarcia się na ten wymiar nas, który od zawsze był i jest Spełnieniem. Prędzej czy później — nawet jeśli miałoby to trwać milion lat — na drodze kolejnych doświadczeń nieuchronnie zaczynamy dostrzegać, że to co życie może nam dać najlepszego na poziomie ludzkiego doświadczenia jest co najwyżej chwilą zadowolenia, chwilą szczęścia, która jest ulotna jak tańczący liść na wietrze. Dlatego z biegiem czasu rodzi się w nas coraz gorętsze pragnienie odnalezienia nie chwilowego zadowolenia, lecz trwałego, nieprzemijalnego Szczęścia. Dojrzewamy do punktu, w którym stajemy się chętni i otwarci na zupełnie inną orientację niż dotychczas, zwracając się nie ku nigdy nie spełnionym obietnicą kolejnych doświadczeń, lecz ku Źródłu ich wszystkich.
Dziecko zaczyna stawać się żywo zainteresowane swoim Rodzicem, zmęczone i zawiedzone każdą z możliwych zabawek.
Dotychczas myślało, że Rodzic albo nie istnieje w ogóle, albo musi być gdzieś bardzo daleko, stale nieobecny. I tak na prawdę nawet, kiedy pokładało nadzieję w swoje zabawki, to skrycie szukało w nich zawsze Jego obecności. Jednak nie miało nigdy pojęcia w jaki sposób może ją odnaleźć, czując się sfrustrowane, samotne, smutne i zagubione. Nawet budując swoje małe imperium z klocków, które było jego najwyższym osiągnięciem, odczuwało niezmiennie na dnie serca poczucie pustki. Nic — ostatecznie — nie mogło mu dać prawdziwej Miłości, za którą tęskni.
Przychodzi moment, kiedy stajemy się zmęczeni każdym naleganiem, jakiejkolwiek natury. Naleganie, które jest wiarą w to, że coś, ktoś, a nawet mistyczny stan może dać nam upragnione poczucie bycia głęboko kochanym. Nie możemy pozbyć się pragnienia miłości, jednak >naleganie< na miłość zaczyna być zbyt wielkim ciężarem, aby nosić go nadal w sobie. Kiedy każde naleganie samoistnie, z czasem, traci swój magnetyzm i czar, który nas z nim wiąże, pozostawiając naszą istotę na powrót wolną od nich wszystkich — odnajdujemy siebie jako czystą Otwartość. Otwartość, która jest zawsze otwarta, Otwartość, która jest Sercem Świadomości — Niebiańskim Rodzicem.
Głos policjanta może zapytać w tym miejscu: “co mogę zrobić, żeby znaleźć się w tym miejscu? Jak to przyspieszyć? Jak stać się już teraz zmęczony wszystkimi naleganiami?”
🙂
… Lecz widzisz, właśnie to jest głos kolejnego nalegania, tym razem na brak nalegania. Głos walki z czasem. Głos tej części nas, która próbuje kontrolować święty proces powrotu do Siebie — Źródła. Lecz właśnie taka jest natura tego procesu — topnieniem i rozpuszczaniem prób kontroli tego, czego nie da się kontrolować.
To po prostu się dzieje.
Policjant nigdy nie przełknie takiej odpowiedzi, ani nie poprzestanie na niej, bo to by oznaczało koniec jego kadencji w naszej psyche. Pozornie pragnie pomóc nam na duchowej ścieżce, jednak próbuje odnaleźć jedność z Bogiem na swoich własnych warunkach, nie chcąc poddać prób kontroli, nie potrafiąc zaufać, nie chcąc tak na prawdę pozostawić naszej niewinności nagiej i odkrytej, bez żadnej maski, bez żadnego pancerza i przebrania.
Próbuje bronić nasze niewinne serce przed otwarciem się na siebie samo.
Dlaczego? Bo serce, które zwraca się ku sobie i żyje własną otwartością poruszane jest Wolą Boga, którym jesteśmy u Źródła naszej Istoty, a policjant — negatywne ego — zawsze próbuje z nią konkurować. Dlaczego? Bo stara się uchronić nas przed bólem i upewnić się, że nic nie zagrozi strefie naszego komfortu, nawet jeśli są to notorycznie daremne próby, końcem końców. Istnieje jednak inna, wyższa możliwość: życie otwartym sercem — 𝘮𝘪𝘮𝘰 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰. Pomimo tego, że wiatr losu może czasem sypać nam w oczy piach. Pomimo tego, że coś jest bolesne i niełatwe. Pomimo tego, że może być nam trudno.
Dlaczego? Bo każde z takich doświadczeń, których nie próbujemy unikać za wszelką cenę, otwiera nasze serce jeszcze mocniej. Kiedy walczymy z bólem, identyfikując się z policją ego — walczymy tak na prawdę z siłą, która ma możliwość pokazać nam jak wielkim Sercem jesteśmy w rzeczywistości.
Jest w nas coś, co nigdy nie próbowało wzbraniać się przed niczym, niczego od siebie odżegnać, niczego pokonać. Nigdy nie wdawało się w dyskusję z życiem, nigdy nie próbowało je kontrolować, powodowane strachem. Nigdy nie wysnuło konkluzji, która powiedziałaby: “życie jest przeciwko mnie”. I jedyne co widzi, to kolejne lekcje miłości, każdego dnia.
Jest w Tobie coś, co pozostaje wdzięczne nawet za to, czego nie chcesz.
I tym jest Oko Rodzica, którym jest Twój wieczny Duch — Bóg.
.
Ty.
Ty, który jest bezwarunkowym, nieskończenie otwartym Sercem Świadomości dla dziecka, które może wyobrażać sobie, że jest oddzielne od Ciebie, powodowane bólem i walką z bólem.
Lecz to czym jesteś, jest Miłością dla niego. Miłością, która nie jest wybiórcza, lecz wszechobecna i bezwarunkowa. Niczego nie chce ani nie wymaga, lecz kocha wszystko zawsze tak samo. Nie jest to coś, co możesz zrobić, lecz jest to Miłość, którą jesteś u Źródła, jako Źródło.
“Jak mogę to odczuć?”
“Jak mogę to doświadczyć?”
Odpowiedź jest tak cicha i donośna jak Twoje Istnienie. Bliżej od oddechu. Intymniej od intymności. Bezpośrednio i nago, prosto w Tobie.
Przed pytaniem, przed powodem zadania tego pytania, przed pytającym, przed wszystkim.
.
To absolutna niemożliwość, aby o tym mówić, a jednak jesteśmy tu razem, spoglądając w ostatnie miejsce, o którym niemal nikt nadal nie wie, ani nie jest nim prawdziwie zainteresowany.
Spojrzenie, zwrócone prosto ku Sobie.
Serce, otwarte na Siebie.
Ty.
Dziękuję Ci 💜